- W sześć sekund pokażemy wam, na co nas stać - grozi Polsce Ramzan Kadyrow, szef Czeczeni i marionetka Kremla. Ta wypowiedź Kadyrowa jest dużym problemem dla żużlowych władz. Chodzi o to, że czapka Kadyrowa, tyle że Gabdrachmana, to trofeum mistrzów Polski. Starsi zawodnicy nie chcą, żeby mistrz zakładał czapkę Kadyrowa Władze GKSŻ zwróciły się z pytaniem do blisko dwudziestu byłych zawodników, co zrobić z czapką. Większość z nich odpowiedziała, żeby nie wręczać jej zwycięzcy tegorocznego cyklu turniejów o tytuł mistrza Polski. - A czemu nie? Nie dajmy się zwariować - mówi nam były trener kadry Marek Cieślak. - Ten żużlowy Kadyrow, to był porządny człowiek. Azjata. Z Tatarstanu. - Jak zaczniemy grzebać w historii, to zaraz przekreślimy wszystko to, czego dokonali w przeszłości nasi świetni zawodnicy. Wymażemy z kart wielkich mistrzów. Czapka Kadyrowa była przechodnią nagrodą już w latach 60-tych - wspomina Cieślak, który doskonale pamięta historię czapki i wie, jak trafiła ona do Polski. - Kiedyś Antek Woryna z Andrzejem Pogorzelskim byli na zawodach w Związku Radzieckim w Ufie. Zauważyli Kadyrowa w tej czapce. Śmiali się z tego, co on na tej głowie nosi i odjeżdżając, zabrali mu czapkę - przypomina Cieślak, choć w przypadku tego nakrycia głowy, co człowiek to inna historia. Jedni mówią, że nasi zawodnicy ukradli czapkę, inni, że to w ogóle nie była czapka Kadyrowa, lecz czapka od konduktora, ale coś trzeba było wymyślić, bo ówczesny szef żużla Rościsław Słowiecki domagał się wyjaśnień, a z nim żartów nie było. Czapka Kadyrowa problemem nie tylko dla historyków W tej chwili czapka jest już problemem nie tylko dla historyków. - To prawda, ale to nasza, a nie rosyjska, czy też radziecka historia. Tamten Kadyrow, z tym obecnym, nie ma niczego wspólnego. Jak powiedziałem, ja bym ją dalej wręczał. Jeśli jednak władze uznają, że z tego może być jakaś polityczna awantura, to trzeba oddać czapkę do muzeum sportu w siedzibie PKOl. Tam jest żużlowy kącik - zauważa były selekcjoner reprezentacji. W przypadku tej czapki umieszczenie jej w muzeum byłoby o tyle dobrym rozwiązaniem, że uniknęlibyśmy gorącej dyskusji, gdyby jakiś polityk dowiedział się o nagrodzie i zaczął się głośno zastanawiać nad tym: czy w żużlu do reszty powariowali, że wręczają czapkę Kadyrowa mistrzowi Polski. - Można by czapkę wręczyć po cichu, ale Jeśli to miałby być problem dla polityków, to tylko muzeum - kwituje Cieślak.