Dobrucki będzie składał reprezentację na kolanie Nie chciałbym być teraz w skórze selekcjonera reprezentacji Polski - Rafała Dobruckiego. Kontuzja jednego z liderów - Dominika Kubery i słabsza forma Janowskiego oraz Dudka w cyklu Grand Prix mogą mu przysporzyć bólu głowy przy konstruowaniu kadry na imprezę docelową - żużlowy Mundial. A ten już w lipcu, na naszej ziemi, we Wrocławiu. Pewne koncepcje wzięły w łeb, drużyna nam się posypała niczym domek z kart i całe szczęście w tym nieszczęściu, że Drużynowy Puchar Świata startuje dopiero za dwa miesiące, bo jest szansa, że do tego czasu np. Dudek odzyska reprezentacyjną formę, a Janowski ją ustabilizuje. Na razie nie ma powodów do paniki, Stadion Olimpijski, to środowisko naturalne Janowskiego, on tam przeważnie nie zawodzi więc ze Zmarzlikiem powinni pociągnąć ten biało-czerwony wózek. We Wrocławiu szaleje też Kołodziej, dlatego w jakimś sensie trzech muszkieterów wyskubiemy. Teraz trzeba dokooptować czwartego, co i tak oznacza, że Dobrucki ma ograniczone pole manewru. Co wiemy? Że kłopotu bogactwa, to my nie mamy. Źródełko jakby nagle wyschło. Jeszcze niedawno kręciliśmy głową na Szwedów. Zawodnicy z kraju "Trzech Koron" wiedli prym na świecie, a teraz są średniakiem z marnymi perspektywami i wiekowy, choć przeżywający drugą młodość Lindgren tego nie zmieni. Wciąż dysponujemy solidnym zapleczem, ale kołdra stała się krótka. Nie jesteśmy już super mocni, lecz solidni. Ciągle możemy mianować się faworytem DPŚ, ale nasze akcje poleciały w dół. Kursy u bukmacherów na husarię Dobruckiego będą w tej chwili atrakcyjniejsze. Rywale mogą zacierać ręce. Totalną oznaką słabości byłoby sięgnięcie po miewających wzloty i upadki Woźniaka, Pawlickiego, Hampela, albo liczenie, że Woryna się ogarnie. To pokazuje jak krainę mlekiem i miodem płynącą, z najlepszą ligą świata, ni z gruchy ni z pietruchy dopadł kryzys.