Kto się żużlem interesuje, ten się z kabaretu nie śmieje - tak można rzecz po tym, co działo się w niedzielę na ekstraligowych torach żużlowych. XXI wiek, plandeki, odwodnienie liniowe, transmisje z na żywo z dronów lecących za żużlowcami, mierzenie tętna w trakcie wyścigu i przed wyścigiem, telemetria, a maź z toru nadal ściągają wolontariusze miotłami za 10 złotych z pobliskiego marketu. I nic w tym złego, ot pewnie skuteczniejszej metody nie ma. Niemniej skuteczniej można było zarządzać czasem. W Gorzowie odwołano mecz, choć już od kilku dni było wiadomo, że spadnie deszcz. Nikt jednak plandeki na tor nie wyłożył, choć regulamin mówi jasno - operuje się trzema portalami pogodowymi, a tor szykuje się na najmniej korzystne prognozy, które wskazuje jeden z trzech portali. Kto wie czy zawody w Gorzowie by się odbyły, gdyby wyłożono plandekę. Nie dano sobie nawet szansy. Niemniej śmiesznie było w Częstochowie. Faktem jest, że prognozy pogody w tygodniu nie były aż tak złe dla Częstochowy, jak dla Gorzowa, jednakże już na kilka godzin przed meczem wszelkie radary pogodowe pokazywały, że niedługo pod Jasną Górą spadnie duża ilość deszczu. Nic z tym nie zrobiono, nie wyłożono plandeki. I choć zaczęło padać ok. 18:50 i padało do 19:30, to mecz znacznie się opóźnił. Gdyby wyłożono plandekę w porę, mecz mógłby startować o 19:45. Z tego miejsca wielkie gratulacje dla częstochowian, którzy wyłożyli plandekę sami z siebie w piątek, kiedy miało padać i faktycznie trochę deszczu spadło. Kabaret trwał w najlepsze Bez wyłożenia plandeki w dniu zawodów kabaret trwał w najlepsze. Około godziny 19:50 rozpoczęła się "ekstraordynaryjna" próba toru, która miała pokazać czy zawody będą mogły się odbyć. Zawodnicy choć jechali gęsiego i po dwóch na torze, to pokonywali łuki bez problemów. Ekstraliga swoimi wymaganiami przygotowywała infrastrukturę na deszcz, ale ten tradycyjnie nas zaskoczył. Zupełnie jak śnieg zimą kierowców... Czy opłacało się klubom inwestować półtora miliona w plandeki i odwodnienia liniowe, skoro nie są stosowane? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, ale jeśli nawet nie dajemy szans plandece, to po co ona leży w każdej klubowej kanciapie? Paweł Słupski przekazał informację o odwołaniu zawodów Sędzia zawodów, Paweł Słupski około 20:20 przekazał informację o odwołaniu zawodów. W perspektywie tego, jaki faktycznie był tor na zewnętrznej części toru decyzja wydaje się słuszna, tym bardziej, że aprobowana przez menedżerów zespołów z Częstochowy oraz Torunia. Niemniej zabrakło decyzji o odwołaniu spotkania dużo szybciej skoro już nie wyłożono plandeki w dniu meczu. Kibice siedzieli na częstochowskim stadionie przez ponad godzinę całkowicie bez sensu. - Tor był doskonale przygotowany jak przyjechaliśmy. Gospodarze zrobili wszystko, co możliwe by mecz się odbył. Myślę, że jazda byłaby niebezpieczna dla zawodników. Szkoda, by wyłapali kontuzje. Chcieliśmy pojechać, ale wspólnie podjęliśmy decyzję, że to się nie nadaje - powiedział przez kamerami Canal+ Sport Piotr Baron. - Zgadzam się z decyzją. Ta pogoda była tak nieprzewidywalna, że w piątek założyliśmy plandekę sami z siebie. Przykryliśmy tor. Dziś ok. 19 zaczął padać deszcz i tor był niebezpieczny - powiedział z kolei Janusz Ślączka. Mamy nadzieję, że w przyszłości mecze będą odwoływane wcześniej - przecież było to już stosowane i taki sposób odwoływania spotkań był każdemu na rękę, bowiem nie generowało to kosztów, a i kibice mogli sobie inaczej zaplanować niedzielne popołudnie. Jeśli nie chcemy odwołać meczu przed jego rozpoczęciem, to na litość boską... dajmy sobie szansę i wyłóżmy plandekę. Od tego ona jest!