Obie drużyny do dwumeczu przystępowały w nie najlepszych humorach. Torunianie dwa tygodnie temu byli w siódmym niebie, bo po dziesięciopunktowym zwycięstwie nad Motorem zmierzali do Lublina z myślą obronienia zaliczki i awansu do wielkiego finału. Częstochowianie z kolei kilkanaście dni po remisie w Gorzowie mieli już tylko postawić kropkę nad "i" i też znaleźć się w pojedynku o złoto. Los jednak chciał, że obie drużyny zamiast o mistrzostwo kraju, pojadą o nagrodę pocieszenia, czyli o najniższy stopień podium. Niestety starcie na Motoarenie utwierdziło przeciwników pojedynków o brąz w tym, iż tego typu spotkania najzwyczajniej w świecie nie mają sensu. O ile cieszą się zawodnicy, ponieważ mają dodatkowy mecz i co za tym idzie ekstra zarobek, o tyle kibice przed telewizorami mogli usnąć z nudów. Ciekawe wyścigi mogliśmy bowiem zliczyć na palcach jednej ręki, a chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Działo się przynajmniej na tablicy wyników, gdyż oba zespoły szły ze sobą łeb w łeb. Ciut lepiej wiodło się jednak przyjezdnym. Częstochowianie objęli prowadzenie już po drugiej gonitwie dnia i do biegów nominowanych gospodarze zdołali tylko czasem doprowadzić do remisu. Ten zresztą długo się nie utrzymywał, bo błyskawicznie odpowiadali wówczas goście i tyle było z radości miejscowych fanów. Przełom u torunian nastąpił w biegach nominowanych. W czternastym wyścigu wreszcie obudził się kiepski jak dotychczas Patryk Dudek i po licznych wpadkach jeden z najlepszych polskich żużlowców wraz z Robertem Lambertem wyprowadził For Nature Solutions na dwupunktowe prowadzenie. Dwupunktowe prowadzenie, które utrzymało się do końca, ponieważ w najważniejszym wyścigu w przeciwieństwie do Pawła Przedpełskiego nerwy na wodzy utrzymał Jack Holder. Australijczyk pokazał plecy Bartoszowi Smektale oraz Kacprowi Worynie i sprawił, że do Częstochowy podopieczni Roberta Sawiny wybiorą się z dwupunktową zaliczką (46:44). Na tym kończą się dobre wieści dla gospodarzy niedzielnego meczu. Dwa punkty straty dla zielona-energia.com Włókniarza to tyle co nic. Zwłaszcza po niedawnej przegranej z Moje Bermudy Stalą Gorzów, ekipie prowadzonej przez Lecha Kędziorę powinno zależeć na jak najlepszym pożegnaniu się z miejscową publicznością. Do brązowego medalu wystarczy im tylko zwycięstwo. Uwaga, rewanż wyjątkowo nie w niedzielę, a w sobotę 24 września. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?