Jeszcze kilka tygodni temu, przed rozpoczęciem sparingów i turniejów indywidualnych, zastanawiano się, kto z 1. Ligi przygarnie zdolnego juniora z Leszna, bo wypożyczenie kogoś z nich było pewne. Szkolenie w Unii od lat jest na znakomitym poziomie i niemal co sezon wyskakuje jakiś utalentowany chłopak. Tymczasem rewelacyjnie jeżdżący rok temu Maksym Borowiak oraz kapitalnie prezentujący się w ligowym debiucie Hubert Jabłoński nie są sobą. Obaj jadą słabo. Nic dziwnego, że na niedzielę zgłoszony do pary z Ratajczakiem został Antoni Mencel. - Spokojnie, nic się nie dzieje. Żadnych nerwowych ruchów. Obaj są młodymi chłopakami, potrzebują czasu - mówi nam Piotr Baron zapytany o to, czy nie jest zaniepokojony kiepską postawą swoich juniorów. - Od razu też dodam, że Hubert nie ma żadnej nadwagi. Nosi pod kevlarem kamizelkę, która może nadawać mu nieco inny kształt. Wszystko jest w porządku, a zimą bardzo solidnie pracował - uzupełnił. Juniorzy dawali złoto. Teraz muszą pomóc w ratowaniu PGE Ekstraligi Nie ma co ukrywać - Fogo Unia do faworytów w tym roku nie należy. Przynajmniej na jakiś czas skończyła się złota era tego klubu, który był istnym hegemonem lig. Obecnie lepsi są zawodnicy z Lublina, Torunia czy Wrocławia. Według wielu ekspertów, Unia może walczyć nawet o utrzymanie w PGE Ekstralidze. A do tego są potrzebne punkty juniorów, których pojedyncze zdobycze mogą przeważyć na korzyść którejś z drużyn. Pocieszeniem dla Unii może być to, że rywale do tej walki też nie mają jakiejś rewelacyjnej pary młodzieżowców. Za czasów słynnego, kosmicznego duetu Kubera-Smektała, juniorzy Unii dorzucali tyle punktów seniorom, że zespół był po prostu hydrą, nie dało się praktycznie go pokonać. Młodzi zawodnicy w każdej chwili mogli zastąpić zawodzącego w danym dniu seniora i czasem jechać jeszcze lepiej niż on. To była potęga, której w Lesznie już nie ma. Ale punkty młodzieżowców nadal są potrzebne. Kto wie, czy ich ewentualny brak znów nie będzie decydujący, ale tym razem o pozostaniu w lidze.