Bydgoszczanie wysoko, bo aż 60:32, ulegli żużlowcom z Grodu Kopernika w 73. derbach Pomorza. Szwed dołożył do dorobku swojej drużyny 12 punktów, zmagając się raczej z bólem niż w rywalami. Urazy, jakich doznał na skutek upadku przed tygodniem w konfrontacji z leszczyńskimi "Bykami", wciąż nie pozwalają mu na jazdę z pełnym wykorzystaniem swoich możliwości. W Toruniu na tor wyjechał cztery razy, po czym zrezygnował z udziału w wyścigach nominowanych. Przyznać jednak trzeba, że mimo wszystko zaprezentował się wyśmienicie. "Nie miałem już siły jechać. Bark i ramię bolały mnie cały czas, z biegu na bieg coraz bardziej i właściwie to miałem kłopoty ze swobodnym operowaniem manetką sprzęgła. Nie było sensu dalej próbować, bo to byłoby niebezpieczne. Myślę, że nie będę w stanie rywalizować na torze przez ten tydzień, więc prawdopodobnie będę musiał zrezygnować ze startu w Szwecji. Szkoda, bo to już drugi mecz ligowy, który odbędzie się beze mnie" - informuje Jonsson na swojej stronie. Najbliższe dni żużlowiec poświęci na rehabilitację. Przez ten czas musi dojść do sił, bo już w sobotę czeka go występ w kolejnej odsłonie cyklu Grand Prix. Na torze we Wrocławiu najlepsi na świecie zawodnicy walczyć będą o punkty w batalii o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, a celem Jonssona jest odrobienie strat po nienajlepszym turnieju we włoskim Lonigo. By zrealizować plan Szwed musi dysponować nie tylko świetny sprzętem, jaki chwalił po meczu w Toruniu, ale też samemu czuć się dobrze. Konrad Chudziński