Rozmyte wersje Woffindena i Rusko Tai Woffinden wypalił przed finałowym meczem we Wrocławiu, że nie powinno go tutaj być, że wydajne ma trzy palce. Brytyjczyk dał nam pole do domysłów, iż ktoś w Sparcie wsadził go na motocykl na siłę, ponieważ kontuzja nie jest do końca zaleczona. Po spotkaniu wyraźnie wkurzony i rozemocjonowany prezes Andrzej Rusko odpowiedział Brytyjczykowi, żeby nie robił z siebie na siłę bohatera, bo w jego starcie przeciwko Motorowi Lublin nie było ani grama igrania ze zdrowiem. Korespondencyjna wymiana zdań pomiędzy doświadczonym działaczem i trzykrotnym mistrzem świata uruchomiła schemat słowo przeciwko słowu dwóch wytrwanych graczy, którzy nie lubią, gdy im się nadepnie na odcisk. Zgrzyt na linii Rusko - Woffinden świadczy o jednym. "Big love" się skończyło i obu panów od pewnego czasu zajmuje jakiś konflikt. Gdyby nie to, że Taia wiąże z Wrocławiem trzyletni kontrakt i został rok do jego wypełnienia, ich drogi by się rozeszły. Tai lubi rzucić coś pod publiczkę, kiedy robi się wokół niego szum, ale Rusko to też niezły cwaniak, który zjadł zęby na żużlu i umie w dyplomację, dlatego nie wydałbym jednoznacznego wyroku, kogo wersja jest bliższa prawdy, kto myli tropy i gubi się w zeznaniach. Pewnie leży ona jak zwykle gdzieś po środku, a kibice zgodnie ze swoimi upodobaniami i tak wybiorą swój obóz. Team Tai lub Team Andrzej i Krystyna. Inna sprawa, że Rusko źle to rozegrał. Powinien jednak powstrzymać się od krytykowania swojego żużlowca na forum. Zamiast podziękować Taiowi za heroizm, podjęcie próby jazdy z urazem, wybrał strategię gorzkich żali przed kamerami telewizyjnymi. Wyszedłby z tej sytuacji z twarzą, a reakcja opinii publicznej skupiłaby się na niepokornym Woffindenie. Doyle chodził o kulach i walczył o mistrzostwo świata Menedżer Betard Sparty Dariusz Śledź powiedział po pierwszym meczu w Lublinie, że nie będą naciskać na poturbowanych zawodników i nie będą szafować zdrowiem Woffindena oraz Janowskiego. Wypuszczą żużlowców na tor, tylko pod warunkiem, jeśli będzie wszystko w porządku. Nie było i to mi się trochę gryzie. Łaguta wystąpił ze złamaną ręką, bo chciał pomóc drużynie. Co to znaczy, bo chciał? Fajnie, że Sparta ma w swoim zespole uznanych lekarzy, ale jeśli zdrowy, zdolny do jazdy zawodnik to dla nich facet, który ma przetrąconą kość i dlatego aplikuje mu się "blokadę", to ja nie mam więcej pytań. Jeszcze brakowało tylko Janowskiego, który oddaje mechanikom kule i przebiera się w kewlar. Tylko, czy taki widok jeszcze by nas dziwił? Chyba nie. Coś podobnego przerabialiśmy już ze zdesperowanym na złoto mistrzostw świata Jasonem Doyle’m. Australijczyk poruszał się o kulach i trzeba było mu pomagać przy schodzeniu z motocykla. To już była przesada, jakiś ekstremalny wybryk. Ten ktoś poszedł o jeden o most za daleko i naprawdę powinien wtedy "beknąć" za podbicie zgody na start w zawodach nie w pełni sprawnemu zawodnikowi.