- Zdecyduje nie Sawina w pojedynkę, nie Krzysztof Gałandziuk (nowy dyrektor klubu - dop. red.), a wszyscy razem - mówi Robert Sawina, nowy menedżer Apatora w rozmowie z toruńskimi Nowościami. Nowy menedżer Apatora opowiada dziwne historie o szkoleniowym sztabie - Tworzymy team osób, które zarządzają zawodnikami. Nasze decyzje będą wspólne, szeroko przedyskutowane i nie będzie czegoś takiego, jak wytykanie błędów. Wszystko będzie szło na nasze wspólne konto - dodaje Sawina i robi się jeszcze dziwniej, zważywszy na fakt, że tuż po nominacji menedżer mówił, że to on będzie podejmował decyzje. Wtedy nie było gadania o sztabie. Te ostatnie wypowiedzi Sawiny wyglądają tak, jakby chciał rozmyć odpowiedzialność, umyć ręce w razie niepowodzeń. Dwie diametralnie różne cytaty z Sawiny dzieli jeden fakt. W tzw. międzyczasie Apator stracił Emila Sajfutdinowa. Rosjanin został zawieszony przez PZM podobnie, jak inni zawodnicy z tego kraju. Jakby nie spojrzeć, to co robi Sawina, jest niepoważne. W sporcie nie ma czegoś takiego, jak wspólna odpowiedzialność sztabu. Zawsze odpowiedzialny jest główny menedżer. W Apatorze tak było za kadencji Tomasza Bajerskiego i wcześniej Jacka Frątczaka. Między jednym a drugim mieliśmy sztab złożony z Marka Lemona, Adama Krużyńskiego i Karola Ząbika. Pod wodzą tego trio drużyna spadła z PGE Ekstraligi. W Apatorze wszyscy razem, czyli kto? W przypadku Sawiny będzie co najmniej trio, a może nawet kwartet, bo pod hasłem "wszyscy razem" kryją się dyrektor Krzysztof Gałandziuk, trener młodzieży Tomasz Zieliński oraz spec od taktyki Jacek Kannenberg. Przerwy między poszczególnymi biegami są tak krótkie, że zanim panowie zdążą się wspólnie naradzić, to już będzie się paliło zielone światło do kolejnego wyścigu. Jest to o tyle prawdopodobny scenariusz, że Kannenberg ma być nie tylko członkiem teamu, ale i tłumaczem dla pozostałych członków sztabu. To, o czym mówi i co proponuje w mediach Sawina, nie ma prawa się udać. Nie ma też najmniejszego sensu, bo szef może być tylko jeden. Poza wszystkim mówimy o drużynie, o której nie tak dawno jej właściciel Przemysław Termiński powiedział, że ona wcale nie potrzebuje menedżera. Taka jest mocna. Ze słów Sawiny wynika, że tak nie jest, że zespół, by dobrze funkcjonować, potrzebuje sztabu. Ok, tylko dlaczego ten sztab ma działać bez jednego ośrodka decyzyjnego? Ktoś się chyba pogubił?