Jeszcze dzień przed rundą Grand Prix Warszawy nie było jasne, czy za rok odbędzie się kolejna. Organizatorzy polskiego turnieju podkreślali, że jest duży problem z tym, by to wszystko spiąć finansowo. Discovery, promotor cyklu, miał zażądać 600 tysięcy euro za licencję. O 100 tysięcy euro więcej niż przed rokiem. Teraz muszą zebrać ponad 8 milionów Podwyżka tym bardziej bolała polską stronę, że Gorican prawa do organizacji turnieju GP w tym roku kupiło za 30 tysięcy euro, a czeska Praga ma te same zawody za 150 tysięcy euro. Polscy organizatorzy szybko sobie policzyli, że przy 600 tysiącach za licencję musieliby zebrać budżet przekraczający 8 milionów, bo 1,7 miliona złotych kosztuje ułożenie toru, 2 miliony wynajęcie stadionu, a kolejne 2 to koszt obsługi całej imprezy. Mistrzostwa świata w Polsce. Jest jeden warunek Miało być 50 tysięcy, ale sektory pod dachem były puste Nie znamy szczegółów, ale wszystko wskazuje na to, że Discovery doszło ostatecznie do porozumienia z PZM. Czy polska strona zapłaci 600 tysięcy euro, nie wiemy. Być może tak będzie? Niewykluczone, że Discovery zaproponowało rozwiązania, które w pewnym stopniu zrekompensują podwyżkę. Dotąd promotor niespecjalnie pomagał w promocji i sprzedaży, co było dla naszego związku dużym problemem. Wiadomo, że sprzedaż wejściówek nie idzie tak dobrze, jak w poprzednich latach. Przed sobotnią rundą ogłoszono, że na trybunach jest 50 tysięcy widzów. Wydaje się jednak, że było ich mniej. Sektory usytuowane pod dachem były w jednej trzecie puste. Dolne były wyłączone i przykryte reklamami. Dla kibiców najważniejsza wiadomość jest jednak taka, że warszawska runda za rok się odbędzie, a polski zawodnik dostanie szansę zdjęcia klątwy z PGE Narodowego i wreszcie wygrać tam zawody. W tym roku Bartosz Zmarzlik był blisko, ale finalnie musiał uznać wyższość Jasona Doyle’a.