Sporo dyskusji wywołała niedawna informacja o utracie prawa do posługiwania się nazwą Falubaz przez klub żużlowy. Problem jednak w tym, że Zielona Góra właśnie tak jest kojarzona. Starsi pamiętają jeszcze między innymi Zgrzeblarki czy Polmos, a ciut młodsi Morawskiego. Najbardziej znaną i rozpowszechnioną nazwą jest zdecydowanie Falubaz. Towarzyszyła ona kibicom od dawna na koszulkach, flagach czy transparentach. Zresztą oficjalny powrót do tej historycznej nazwy był jednym z głównych moich celów oraz całego ówczesnego zarządu. Z racji dobrych relacji i znajomości z panem Piotrem Gwizdem, który kupił upadający zakład pod nazwą Falubaz, spotykaliśmy się razem wielokrotnie. Chcieliśmy dostać zgodę na używanie tej nazwy we wszystkim co związane jest z naszym klubem. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia i ogłosiliśmy to razem z Andrzejem Huszczą na pamiętnej prezentacji. Do teraz pamiętam ogromną radość oraz dumę kibiców, kiedy stało się faktem coś, co do niedawna było wręcz nie do pomyślenia. Sam też na samym początku nie byłem pewien, czy misja ta zakończy się powodzeniem. Zielona Góra oszalała na punkcie Falubazu Klub następnie się rozrastał. Dochodziły sklepy firmowe, woda źródlana, klub piłkarski. Falubaz był po prostu na topie. Spowodowało to, że wraz z biegiem czasu pojawiły się w Zielonej Górze sklepy Falubazu, kebab czy nauka jazdy. To nie do końca podobało się nie tylko nam, ale i przede wszystkim właścicielom zakładu i marki Falubaz. Powstał wtedy spór co komu wolno, a co nie. Dodatkowo sytuację zmieniła wygrana kibiców Apatora i powrót do historycznej nazwy w tym mieście. Postanowiliśmy więc opatentować znak Falubazu jako historyczną ciągłość klubu, jak miało to miejsce w Toruniu. Zakład zgłosił jednak sprzeciw i tak powstał spór. Gdy odchodziłem z klubu kilka lat temu, ówczesny prezes Falubazu - pan Maciejewski chciał się dogadać i zostawić nam wszystkie rzeczy związane ze sportem. Co wydawało się logiczne, ja wraz z ówczesnym prezesem klubu Zdzisławem Tymczyszynem chcieliśmy na to przystać. Na W69 nastąpiły jednak zmiany. Po nich nie miałem już mocy sprawczej, a stery po Zdzisławie Tymczyszynie przejął pan Adam Goliński. On jako prawnik miał doprowadzić sprawę do końca. Oczywiście z pozytywnym rozstrzygnięciem dla środowiska żużlowego w Zielonej Górze. Stało się niestety inaczej i jest to niewątpliwie kolejny cios w drużynę, jak i kibiców. Widząc jeszcze, że właściciel Falubazu pan Piotr Gwizd jest w sporze z miastem o inne rzeczy, sprawa obecnie dość mocno się komplikuje. Ja ze swojej strony mogę zadeklarować, że chętnie włączę się w pomoc. Sprawdzanie wyroku i płacenie prawnikom nie ma sensu, bo jest on ostateczny i bez możliwości odwołania. Pozostała właściwie tylko zwykła ludzka rozmowa. Dogadanie się jest zawsze lepsze niż walka w sądzie. Robert Dowhan Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo