Jeszcze do niedawna Lokomotiv był całkiem solidnym pierwszoligowcem, który często kręcił się okolicach czołówki tych rozgrywek. Zresztą dwa razy je wygrał, ale nie było mu dane awansować ze względów regulaminowych. Rok po roku spadał jednak poziom sportowy drużyny i tak oto w 2020 roku w końcu pożegnała się ona z 1. Ligą. Zapowiadano szybki powrót, którego jednak na razie nie widać. Choć sezon 2022 wcale nie wyglądał źle. Łotysze awansowali do czołowej czwórki, ale w niej spotkali się z Kolejarzem Opole i powiedzmy sobie szczerze - nie mieli większych szans. Już pierwszy mecz przegrali ośmioma punktami, więc trudno było liczyć na cud na wyjeździe. W Opolu zresztą polegli w takim samym stosunku i ostatecznie na tym etapie ligę zakończyli. Tak czy inaczej, nie jest to jakąś porażką w ich wykonaniu. Morris znów uwierzył, że potrafi Najlepszy zawodnik. Nick Morris. Australijczyk do niedawna był traktowany jako potencjalny następca wielkich mistrzów ze swojego kraju. Po sezonie 2018 jakoś zgasł jednak jego animusz. Mało kto wierzył, że faktycznie Morrisa stać na takie wyniki. W Lokomotivie się odbudował, był najlepszym żużlowcem ekipy i ze średnią ponad 2 punkty na bieg jednym z czołowych w lidze. Ma już jednak 28 lat i jeśli chce naprawdę coś w żużlu zwojować, powoli robi się to dla niego ostatni dzwonek. Kokin, czyli tu nikogo innego być nie może Ocena menedżera. Nikołaj Kokin. Czy ktokolwiek wyobraża sobie inną osobę prowadzącą Lokomotiv? No właśnie. Kokin nie jest żadnym wybitnym taktykiem, strategiem, ani menedżerem. On po prostu robi swoje. W klubie jest kimś więcej niż tylko prowadzącym drużynę. Zna wszystkich, od zawodników po ochroniarzy. Trudno znaleźć kogokolwiek sensownego na jego miejsce. Wydaje się, że wycisnął z zespołu tyle, ile mógł. Problem w tym, że niewiele mógł. Jego żużlowcy byli przeciętnej klasy, a on sam lubi też stawiać na wychowanków, którzy akurat w sezonie 2022 spisywali się kiepsko. Dość brutalnie z seniorskim życiem zderzył się choćby Daniił Kołodinski, a przeciętnie jeździł Ricards Ansviesulis. Kokin naprawdę niewiele mógł tu zrobić. Kluczowy był domowy mecz z Kolejarzem Opole Mecz sezonu. Pierwszy półfinał z Kolejarzem. Jeśli już u siebie przegrywa się ośmioma punktami z faworytem ligi, nie ma co liczyć na cuda. Lokomotiv to właśnie wtedy pogrzebał swoje szanse na cokolwiek więcej. Ostatecznie Kolejarz nie awansował, ale na tamtym etapie był faworytem, więc z drugiej strony nie ma co Łotyszy obwiniać. Zrobili, co było ich mocy. Trafili po prostu na kogoś lepszego. Palovaara strzałem w dziesiątkę Liczba sezonu - 9. Tyle średnio na mecz punktów zdobywał Victor Palovaara, Szwed ściągnięty w trakcie sezonu. To był transfer znakomity. Zawodnik ten w rodzimej lidze zwrócił uwagę polskich klubów i znalazł zatrudnienie w Lokomotivie. Działacze mogą jedynie żałować, że to tylko przygoda na kilka miesięcy. Palovaara odchodzi z Daugavpils, chce spróbować swoich sił w 1. Lidze. Czytaj także: Rosjanie wracają do ligi. Polski zawodnik mówi, czego się boi