- Niedziela, 21 marca 1993 roku. Morawski podejmuje Unię Leszno w meczu sparingowym. W piątym wyścigu przed taśmą startową stają: Paweł Jąder, Maciej Jaworek, Dariusz Łowicki i Andrzej Zarzecki. Na trudnym, śliskim, miejscami zmarzniętym torze prowadzi para Jaworek - Zarzecki przed Jąderem i Łowickim. Na drugim łuku jadący przy krawężniku Jaworek ma mały kłopot z uślizgiem tylnego koła, ale szybko opanowuje sytuację. Niestety, w jego motocykl uderza Jąder, wypuszcza z rąk swoją maszynę, a ta taranuje i wgniata w bandę Zarzeckiego - czytamy w Gazecie Lubuskiej, która dokładnie opisała tragiczne zdarzenie. Upadek Zarzeckiego wyglądał strasznie. Wielce prawdopodobne, że nawet gdyby jeździł w obecnych czasach, miałby marne szanse by z czegoś takiego wyjść bez poważniejszej kontuzji. Jako że do sytuacji doszło 29 lat temu, żużlowiec poniósł śmierć, choć w szpitalu jeszcze kilka dni walczono o jego życie. To mógł być wielki zawodnik Często o zmarłych mówi się w sposób przesadnie pochwalny, chcąc niejako oddać im honor i cześć. Zarzecki jednak był nadzieją Falubazu i jednym z bardziej obiecujących polskich żużlowców w tamtych czasach. Choć jeździł krótko, zdążył osiągnąć kilka znaczących sukcesów. Jeszcze będąc juniorem awansował do finału IMP, a z Falubazem zdobył złoto i srebro DMP, a także wygrał Drużynowy Puchar Polski. Czytaj również: Wielkie problemy Jakoba Ingebrigtsena. Norweg przeczuwał, co się dzieje - To był mój pupil, dokładnie go poznałem podczas wspólnych wyjazdów. Wielokrotnie podkreślał, że oddałby wszystko, żeby jeździć z najlepszymi, od których mógłby się jeszcze uczyć. Dla mnie osobiście był jedyną nadzieją na lepszą przyszłość polskiego żużla. Teraz takiej nadziei już nie mam - mówił o nim we wspomnianej gazie Stanisław Bazela, ówczesny kierownik młodzieżowej reprezentacji Polski. Tragiczne miesiące Falubazu W latach 90-tych na torach nawet ekstraligowych nie było jeszcze takich zabezpieczeń, jakie mamy obecnie. Zresztą, to delikatnie powiedziane. Zabezpieczenia wówczas były w zasadzie prowizoryczne. Poważne upadki przeważnie kończyły się poważnymi kontuzjami. Niestety, należy powiedzieć wprost, że środowisko było poniekąd przyzwyczajone do wydarzających się raz na jakiś czas wypadków śmiertelnych. Nie dało się tego uniknąć przy takich prędkościach, jakie zawodnicy osiągają na torze. Zobacz też: Szok po decyzji Ashleigh Barty. Oto prawdziwe powody zakończenia kariery Niedługo po Zarzeckim życie stracił jego trzy lata młodszy kolega, Artur Pawlak. Śmierć dwóch zaczynających dopiero żużlową przygodę chłopaków wstrząsnęła Zieloną Górą i nie tylko. W brutalny sposób odebrane zostały marzenia ludzi, którzy dla żużla poświęcili wszystko. Obaj mogli być wielkimi gwiazdami tego sportu. Niestety, nie było im dane tego doświadczyć.