Pod koniec okienka transferowego Adrian Miedziński porozumiał się z Abramczyk Polonią Bydgoszcz i podpisał kontrakt warszawski na nowy sezon. W praktyce oznacza to tyle, że teoretycznie nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Mało kto jednak wierzy, że w przypadku słabej formy chimerycznego Daniela Jeleniewskiego, klub nie rozważy wstawienia do składu właśnie Miedzińskiego, który jeszcze niedawno walczył o życie po paskudnym upadku w Zielonej Górze. - Jeden dobry sparing i to on pojedzie w lidze. Jestem przerażony tym wszystkim. Ktoś powinien zatrzymać to szaleństwo. Otoczenie Adriana mogłoby spróbować pewne decyzje podjąć za niego - mówi Bogusław Nowak, pierwszy trener Bartosza Zmarzlika, który jakiś czas temu zwracał już uwagę na wyczyny Miedzińskiego. Mówił wówczas, że może warto by było pomyśleć nad jakimś zawieszeniem lub odebraniem licencji. Wystawią nawet diabła. Liczą się tylko punkty Szkoleniowiec zauważył bardzo niebezpieczny trend wśród wielu klubów. - Oni są gotowi choćby diabła wystawić do składu, bo najważniejsze są punkty. Nie ma znaczenia nic poza tym, ile dany zawodnik będzie w stanie przywieźć. Tu już nie chodzi tylko o Miedzińskiego, jest też przecież sprawa Rosjan. To już dawno przekroczyło pewne granice - ocenia. Bogusław Nowak w swoim apelu do Miedzińskiego i jego otoczenia posługuje się własnym przykładem. - Adrian dostał już od losu kilka ostrzeżeń. To z sierpnia było bardzo poważne, kto wie czy nie ostatnie. Naprawdę nie ma co kusić. Ja też takie dostałem. Zlekceważyłem. Jeździłem mimo kontuzji, ryzykowałem. Byłem potrzebny w klubie. W końcu niestety los mnie dopadł - wspomina. Trener po upadku w 1988 roku do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Oczywiście nie jest powiedziane, że Miedziński (jeśli wróci na tor) jest skazany na walkę o skład Polonii. Wiosną kilka klubów będzie szukało wzmocnienia, bo ktoś z podstawowego zestawienia będzie zawodził. Miedziński jest jednym z nielicznych porządnych żużlowców na rynku. Jego kontrakt to jednak znacznie większe ryzyko niż umowa z Holtą czy Zagarem, którzy też będą do wzięcia. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata