Mateusz Wróblewski, INTERIA: Jarosław Hampel jest kreowany na gwiazdę drużyny przez Falubaz Zieloną Górę. To faktycznie wciąż zawodnik, który może być liderem w PGE Ekstralidze? Jacek Frątczak, były menedżer żużlowy: - Jarosław Hampel w końcówce minionego sezonu był jednym z liderów mistrza Polski. Jeśli spojrzymy na to, ile punktów Jarek Hampel zdobywał w finałowej fazie ligi, to z całą pewnością może być liderem. To zresztą naturalny lider tego zespołu. Ma ku temu predyspozycje sportowe i mentalne. Jedyne, co może go zaskoczyć, to sprzęt. Myślę, że sporo spraw sprzętowych zostało przerobionych wraz z końcówką zeszłego sezonu, bo pamiętajmy że na początku sezonu Jarek miał problemy z prędkością. Bracia Pawliccy to spalony towar i zawodnicy na doczepkę do ekstraligowego klubu? - Nigdy w życiu nie powiedziałbym tego o żadnym zawodniku. Tym bardziej jeśli chodzi o Piotra Pawlickiego, bo darzę go wielką sympatią. Uważam, że w ostatnich latach podjął odważne decyzje, wyszedł ze strefy komfortu, jaką była dla niego Unia Leszno i trafił do wymagającej organizacji. Gdyby nie niektóre decyzje czysto sprzętowe, to jeśli chodzi o kwestie przygotowania fizycznego do sezonu jestem o niego spokojny. Paradoksalnie jazda w nieco słabszym klubie niż Sparta Wrocław wyjdzie mu na dobre, o ile cała drużyna wejdzie dobrze w sezon. Jeżeli pojawią się kłopoty ze zdobywaniem punktów do tabeli, to presja która się pojawi nie będzie pomagała. Z tym sobie jednak Piotr Pawlicki poradzi. A Przemysław Pawlicki? Jeśli chodzi o niego to jest po bardzo dobrym sezonie. Co prawda jeździł na zapleczu PGE Ekstraligi, ale pokazywał się choćby w meczach reprezentacji Polski z bardzo dobrej strony. Jest szansa na to, że byliśmy świadkami odbudowy Przemka Pawlickiego i na to, że poradzi sobie w Ekstralidze znacznie lepiej, niż to pamiętamy z jego startów w GKM-ie Grudziądz. Na co stać Falubaz w przyszłym sezonie? To będzie walka tylko o utrzymanie, czy o coś więcej? Komunikaty z klubu są oczywiste. Tak samo, jak historia beniaminków z ostatnich sezonów, która pokazuje jak trudno jest zrealizować cel minimum pt. utrzymanie w lidze. By budować zespół na przyszłość i mierzyć wyżej, konieczne jest jak najszybsze rozstrzygnięcie statusu ekstraligowca. Wiadomo przecież, w którym momencie kalendarza kontraktuje się zawodników. W tym roku Falubaz budował kreację sugerującą, że tylko kataklizm może ich pozbawić awansu. To powoduje, że zawodnicy zupełnie inaczej podchodzą do takiego partnera pod kątem planów na przyszłość. W środowisku była opinia granicząca z pewnością, że tylko Falubaz jest w stanie awansować do Ekstraligi. Dlatego też szybkie rozstrzygnięcie statusu ekstraligowca na sezon 2025 jest tak ważne pod kątem budowania kadry. Płacz prezydenta o kasę dla klubu. Szczęśliwe zakończenie dla Falubazu Kilka dni temu w mediach społecznościowych prezydent Zielonej Góry wylewał, co było pokłosiem uchwały, która pojawiła się w porządku obrad rady miasta. Uchwała pozbawiałaby m.in. Falubaz finansowania na przyszły sezon. O co tak naprawdę chodziło? To gra polityczna, czy coś było na rzeczy? Nie zajmuję się polityką. Mam swoje zdanie na ten temat, natomiast pojawiło się dementi ze strony pozostałych przedstawicieli ugrupowań wchodzących w skład rady miasta i nic nie trzeba do tego dodawać. Jakie były powody tego zamieszania? Nie widząc dokumentów nie czuję się upoważniony, by konstruktywnie o tym rozmawiać. Będąc odbiorcą informacji każdy może swoje wnioski wyciągnąć. Rzecz toczy się o sprawy klubu koszykarskiego, bo tam jest na ostrzu noża. Patrząc z perspektywy mieszkańca Zielonej Góry, to Falubaz dostał rykoszetem, choć go ta sprawa wprost nie dotyczy. Jak mieszkańcy Zielonej Góry podchodzą do finansowania Falubazu z samorządowych pieniędzy? Chcą jeszcze większego wsparcia czy zgoła odmiennie, ucięcia kosztów? Na co dzień ludzie tego typu tematów nie podejmują. Te myśli są artykułowane w mediach społecznościowych. Przeciętny obywatel ma swoje potrzeby od dziury w drodze, po zabawę w weekend. Ludzie nie skupiają się skąd pochodzą dane pieniądze. Nie ma zatem dyskusji w tym temacie, bo całość oceniana jest przez pryzmat efektów, wyniku sportowego. A jaką ma pan opinię na ten temat? Czym innym jest moja opinia w tym temacie i ona się wykrystalizowała podczas mojego pobytu w Toruniu. To chyba jedyny klub bez wsparcia spółek Skarbu Państwa. Wiem, kto kapitałowo stoi za organizacją. Jeśli chodzi o sport zawodowy, jestem zdania, że uzależnienie budżetu od środków publicznych osiągnęło takie rozmiary, że dany klub nie byłby w stanie bez tych środków funkcjonować. Jeśli środki publiczne stanowią większą część budżetu, to proporcja została mocno zachwiana. Co by było, gdyby decyzją polityczną ktoś z dnia na dzień zakazał takiego wspierania? Kluby przestałyby funkcjonować. Jest problem z dywersyfikacją pozyskiwania środków. Zakontraktowanie Sadurskiego to była konieczność Czy pozyskanie Krzysztofa Sadurskiego to był dobry ruch Falubazu? Wiadomo, że w grę poszły duże pieniądze, a to inwestycja na rok, bo później kończy wiek juniora. Beniaminek nie miał innej możliwości. Celem nadrzędnym jest utrzymanie. Ważne jest to, co wydarzy się w sezonie 2024. Cała reszta będzie tego wypadkową, a teraz jest bez znaczenia. Przyszłość klubu zależy od przyszłorocznych rozgrywek, a ściągnięcie Sadurskiego to klasyczne postawienie wszystkiego na jedną kartę, bo jutra może nie być. Falubaz chciał zbudować maksymalnie silny zespół, by w ogóle móc dyskutować o przyszłości. To nie jest kwestia inwestycji w zawodnika, ale realizacji planu "tu u teraz". Być może w przypadku Krzysztofa Sadurskiego będzie, jak w przypadku Michała Curzytka, który też się w Zielonej Górze rozwinął bardziej, niż większość z nas się spodziewała i dostał szansę na dalsze starty w Falubazie w sezonie 2024, choć wiadomo, że to będą występy raczej w Ekstralidze U-24. Dziś nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy czasami Krzysztof Sadurski nie zanotuje sezonu życia i nie dostanie szansy na występy w Falubazie w sezonie 2025.