Piotr Świst to jeden z najlepszych polskich żużlowców lat 90-tych. Jako junior prezentował się kapitalnie, trzy razy z rzędu wygrywając finał MIMP. W pokonanym polu pozostawił między innymi Tomasza Golloba. Jego kariera zapowiadała się świetnie, ale ogromny wpływ na nią miał poważny wypadek w Wiener Neustadt, po którym cudem uszedł z życiem. Później Świst nadal prezentował się bardzo dobrze, przez wiele lat będąc czołowym zawodnikiem ekstraligowym. Nie mógł jednak wzbić się ponad pewien poziom, solidnego ligowca. Miewał dobre występy w zawodach indywidualnych, ale raczej tylko tych krajowych. Do pełni szczęścia zabrakło większych sukcesów na świecie. Z toru zjechał dopiero jako 48-latek. Nawet w swoim ostatnim sezonie punktował jednak regularnie, jeżdżąc w barwach Polonii Piła. W trakcie swojej kariery zawodniczej miał już epizod... trenerski, bowiem prowadził Kaskad Równe, jednocześnie będąc tam żużlowcem w 2011 roku. Wydawało się, że po zakończeniu startów będzie jednym z bardziej rozchwytywanych trenerów na rynku, bo nie dość że z ogromnym doświadczeniem, to jeszcze charyzmą i umiejętnością przekazania tego, co ma na myśli. W Wittstocku sobie ze Śwista zakpili Wiele osób było ciekawych tego, jak Piotr Świst poradzi sobie w roli trenera Wolfe Wittstock. Miał prowadzić niemiecki zespół w 2020 roku, ale różnego rodzaju zawirowania, pandemia COVID-19 i specyficzny charakter Franka Mauera spowodowały, że jednak Śwista w Wittstocku nie zobaczyli. Sam były zawodnik o braku angażu dowiedział się poprzez media, bo nikt osobiście go o tym nie poinformował. Wiele wskazywało na to, że skoro nie wyszło w Wolfe, to wyjdzie gdzieś indziej i ktoś w końcu Śwista "przygarnie". Nic takiego jednak się nie stało, a to dość dziwne, bowiem nazwisko ma w tym sporcie bardzo duże. Dużym szacunkiem darzy go choćby Tomasz Gollob, który w trakcie kariery relacje ze Świstem miał różne. Gdy na polskim rynku trwa walka o dobrych trenerów, których jest bardzo niewielu, nikt nie daje szansy Świstowi. Owszem, nie ma on wielkiego doświadczenia jak chodzi o prowadzenie drużyn ligowych, ale wiele razy zdarzały się sytuacje, w których były zawodnik znakomicie radził sobie w roli trenera już od samego początku. Wystarczy wspomnieć Mariusza Staszewskiego. Zainteresowania jego szwagrem, Piotrem Świstem, jednak nie ma.