Nie będziemy tu kolejny raz przytaczać tego, co jako junior osiągnął Bartosz Smektała. Wystarczy napisać, że śmiało można go nazwać jednym z najbardziej utytułowanych młodzieżowców w historii, jeśli nie nawet tym najbardziej utytułowanym. Worek medali imprez krajowych i międzynarodowych, indywidualnych i drużynowych, liczne wygrane w turniejach towarzyskich, jazda w PGE Ekstralidze na poziomie niektórych seniorów. Można było liczyć na to, że mamy do czynienia z potężnym talentem. Odpuścili walkę o utrzymanie. Znamy ich dalsze plany I ten talent Smektała niewątpliwie ma, tylko że gdzieś mniej więcej od sezonu 2020 (czyli pierwszego seniorskiego) kompletnie nie może go pokazać na torze. Kiedyś kibice zachwycali się młodym, walecznym i pełnym energii zawodnikiem. A teraz Smektała jest synonimem przezroczystości i torowego braku iskry, co często się mu wytyka. Mówi się wprost, że Bartosz jest na torze zbyt grzeczny. W życiu to dobra cechą, ale w sporcie - zwłaszcza takim - już niekoniecznie. Mistrz świata wyleci z PGE Ekstraligi? Bardzo mało realne wydaje się to, by Bartosz Smektała pozostał w PGE Ekstralidze na sezon 2025. Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy w życiu przyjdzie mu jeździć na jej zapleczu. Jeśli jego Unia Leszno spadnie, a jest to realne, to zawodnik niemal na pewno w niej pozostanie. Gdyby Unia się utrzymała, to będzie dla Smektały jedyną furtką na to, by wciąż móc się nazywać ekstraligowcem. Inni nie biorą go pod uwagę. I trudno w zasadzie im się dziwić, bo tych słabych sezonów zawodnika jest już po prostu zbyt dużo. Wciąż jeździ w PGE Ekstralidze, ale tylko z powodu posuchy na rynku. Tegoroczne wynalazki w postaci takich żużlowców jak Ben Cook czy Josh Pickering mogą stanowić zagrożenie dla tych z kategorii "jest jaki jest, ale jest". Te dwa przykłady dobitnie pokazały, że warto podjąć ryzyko, zwłaszcza gdy ma się tak mało do stracenia, jak Unia (Cook) czy Wybrzeże (Pickering). Nici z hitowego transferu. Bomba tuż przed meczem