Fogo Unia Leszno po domowej wygranej z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz nabrała przekonania, że zespół w składzie z Januszem Kołodziejem, Grzegorzem Zengotą i Bartoszem Smektałą jest w stanie osiągnąć wiele. Uznano, że ten zestaw nie gwarantuje może pewnego miejsca w półfinale, ale na awans do play-off to już powinno wystarczyć. Działaczom Unii już nie chodzą gwiazdy po głowie Przez chwilę bili się w Lesznie z myślami, że może by to jakoś wzmocnić, dołożyć jakąś gwiazdę, ale gdy okazało się, że ceny za najlepszych sięgają 3 milionów, a i tak klub nie może mieć tych, na których mu najbardziej zależy (Emil Sajfutdinow, Robert Lambert), to lepiej zostać z tym co jest. Jeszcze po drodze była akcja i rozmowy z Piotrem Pawlickim i ewentualnym powrocie, ale i ten pomysł zarzucono. Uznano, że poprawa jakości sportowej będzie niewielka, a klimat w szatni może się delikatnie popsuć, bo Pawlicki łatwy w prowadzeniu nie jest. Dlatego teraz nastąpił powrót do pierwotnej koncepcji składu. Nie będzie gwiazd, nie będzie Pawlickiego. Nie będzie też jednego z Australijczyków startujących obecnie w Unii. A to wynika z tego, że Jaimon Lidsey kończy starty jako zawodnik U24 i albo trzeba go przenieść na pozycje seniorskie, albo gdzieś wypożyczyć lub sprzedać. Pozostało im wybrać jednego z Australijczyków Klub teraz wybiera między Lidseyem i Chrisem Holderem, bo Kołodziej, Zengota i Smektała są pewniakami do jazdy w sezonie 2024. A tym czwartym będzie chyba, mimo wszystko, Lidsey. Holder w tym roku długo leczył kontuzję i jeździł mało, więc trudno powiedzieć, na co go naprawdę stać. Wygląda jednak na to, że Holder najlepsze lata ma za sobą, a Lidsey jest młody, przebojowy i perspektywiczny. I kilka razy w tym sezonie błysnął. W meczu z Motorem Lublin w Lesznie zdobył nawet 16 punktów. Jakby nie było, zostanie dwóch Australijczyków w drużynie, bo poza Lidseyem ma być też Keynan Rew. Jego powrót ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk i jazda na pozycji U24 już zostały ogłoszone.