Jest jednym z najgorszych seniorów PGE Ekstraligi. Często miewa problemy nawet z pokonaniem juniorów innych drużyn. Do tego potrafi jawnie wyrażać niezadowolenie z tego, że jest odstawiany od składu. Jonas Jeppesen nie ma ostatnio najlepszej passy. Jego dni we Włókniarzu są policzone, a i wielce prawdopodobne że minimum na jakiś czas policzone są także te w PGE Ekstralidze. Raczej nikt go nie będzie chciał. Do Jeppesena coraz bardziej przylega łatka tego, któremu w życiu wyszedł jeden mecz. Większość kibiców pamięta jego słynny mecz w 2020 roku, kiedy to na mokrym torze tak naprawdę w pojedynkę pokonał faworyzowanego Apatora Toruń. Zrobił to, choć wszedł do gry dopiero w połowie meczu. Momentalnie wzbudził zainteresowanie klubów z PGE Ekstraligi i tak trafił do Częstochowy. Tam jednak wyszło mu raptem kilka biegów w ciągu dwóch sezonów. Treningi ma w nosie Jeppesen mógłby być może poprawić swoje kiepskie notowania spowodowane słabymi wynikami, ale widocznie aż tak mu na tym nie zależy. W Częstochowie często spóźnia się na treningi. Tym samym daje do zrozumienia, że nie podchodzi do tego poważnie. A być może to z jego strony forma protestu przeciwko decyzjom Lecha Kędziory. W każdym razie takimi zachowaniami Jeppesen tylko się pogrąża. Dodajmy, że przed sezonem Jonas rozstał się z wieloletnim mechanikiem i menedżerem. Zmieniły się także wypowiedzi zawodnika, często wypada on w nich buńczucznie i arogancko, choć argumentów sportowych nie ma. Wiele zatem wskazuje na to, że kontrakt w PGE Ekstralidze mocno namieszał Jeppesenowi w głowie. Za rok może mieć problem ze znalezieniem pracy nawet na poziomie pierwszoligowym. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?