Fundusz Szkoleniowy powstał po to, żeby zmobilizować żużlowe kluby do szkolenia zawodników. Liczba licencji zaczęła drastycznie spadać, więc kilka lat temu wymyślono fundusz, który obligował kluby do wypuszczenia określonej liczby żużlowców na rynek. Ustalono, że za ich brak, za niewykonanie obowiązku będą surowe kary sięgające 80 tysięcy złotych za jednego zawodnika. Fogo Unia Leszno pochwaliła się karą Wiele już na temat funduszu napisano. Krytycy podnosili, że to sztuczna regulacja i wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo w istocie kluby produkują zawodników "na sztukę". Nikt jednak niczego lepszego dotąd nie wymyślił. Wiemy, że w tym roku sześć klubów PGE Ekstraligi musi zapłacić kary w związku ze szkoleniowymi brakami (w regulaminie funduszu nie ma stwierdzenia kara, lecz szkoleniowa opłata). Fogo Unia Leszno pochwaliła się, że dostała rachunek na 160 tysięcy. Pół miliona w koszyku kar od klubów PGE Ekstraligi PZM nie zdradza, ile pieniędzy w sumie trafiło do koszyka kar. Ostrożnie można jednak szacować, że jest to co najmniej pół miliona. I na te pieniądze ostrzą sobie zęby choćby w Częstochowie czy w Grudziądzu. Nikt tego głośno nie powie, ale tak Włókniarzowi, jak i GKM-owi nie zależy na tym, żeby związek rozpatrzył pozytywnie odwołania klubów, które miały braki. Włókniarz policzył, że w ciągu 5 lat wyłożył na szkolenie 15 milionów złotych. Średnio 3 miliony na rok. Przy byle jakim podejściu do szkolenia Włókniarz mógłby przez te 5 lat zaoszczędzić 12 milionów. Nic dziwnego, że teraz taka Częstochowa czeka na podział pieniędzy z koszyka kar. Jeśli dostanie około 250 tysięcy złotych, to w żaden sposób nie zrekompensuje to poniesionych wydatków. Ta wypłata będzie jednak dla Włókniarza symbolicznym docenieniem wkładu w szkolenie. Zobacz również: Nastolatek zarobi miliony. Już się o niego biją [FELIETON]