Motor zasiał w lidze panikę. Wszyscy widzą, że w zasadzie nawet u siebie bardzo trudno ich pokonać. W niedzielę szansę miał mistrz Polski z Wrocławia, ale i jemu się nie udało. Pytanie, komu w takim razie ma się udać. Nawet zresztą po zwycięstwie u siebie, wyjazd do Lublina jest obarczony prawdopodobieństwem wysokiej porażki. - Jest strach, bo nikt nie chce trafić na Motor i trudno się dziwić. Zdecydowanie najmocniejszy zespół w PGE Ekstralidze. To jedyny emocjonujący element tegorocznej rundy zasadniczej. Walka o to, by nie wpaść na walec z Lublina - uważa Jan Krzystyniak, były żużlowiec. Dla Motoru rywal nie ma znaczenia W Lublinie nie interesują się tym, na kogo trafią w ćwierćfinale ligi. Na tym etapie rozgrywek są najlepsi i w zasadzie nie widać dla nich sensownego rywala w dwumeczu, choć ostatnie spotkania to jakby lekka zadyszka zespołu. Tak czy inaczej pozostaje niepokonany. Jeśli Motorowi nie przydarzy się jakaś kontuzja, raczej nikt złota w lidze mu nie zabierze. Przeciwnicy zdają sobie z tego sprawę i dlatego chcą lublinian spotkać najpóźniej, jak to możliwe. Czyli najlepiej w finale. Dodajmy, że niezależnie od tego, kto zajmie wspomniane szóste miejsce, będzie i tak niemal skazany na porażkę. Motor już u siebie jest w stanie zbudować przewagę, dzięki której w rewanżu będzie mógł pozwolić sobie nawet na niską przegraną.