ROW Rybnik i Aforti Start Gniezno - te dwa zespoły były w ostatniej fazie rundy zasadniczej najbardziej zagrożone spadkiem do 2. Ligi Żużlowej. Ostatecznie to gnieźnianie zostali relegowani i w przyszłym sezonie będą walczyć na najniższym poziomie rozgrywkowym. Z eWinner 1. Ligą gnieźnianie pożegnali się godnie, wygrywając u siebie z faworytem rozgrywek, Stelmet Falubazem Zielona Góra. Problem jednak w tym, że mecz z Falubazem był o nic - nie był już meczem o utrzymanie, a jedynie pożegnaniem z eWinner 1. Ligą. Logiczne więc jest, że mniej kibiców zdecydowało się odwiedzić stadion przy Wrzesińskiej, a co za tym idzie, na pożegnanie z zapleczem PGE Ekstraligi, do klubowej kasy wpłynęło na koniec sezonu mniej środków. GKSŻ: Meczów ROW-u i Startu nie dało się inaczej ustawić Zapytaliśmy w Głównej Komisji Sportu Żużlowego, dlaczego mecze dwóch drużyn walczących o utrzymanie nie odbyły się o tej samej porze. - Ustalamy mecze telewizyjne i telewizja mówi, że ten mecz będzie w telewizji, a ten w aplikacji. Sytuacja się czasami zmienia, że musimy zamienić mecz transmitowany online z meczem telewizyjnym i musimy mieć możliwość wyboru. Rozumiem, że mecze potencjalnych spadkowiczów powinny być o tej samej porze, ale nie szło to w parze z tym, jakie mecze, wydawało nam się, będą miały największą oglądalność - tłumaczy Zbigniew Fiałkowski, wiceprzewodniczący GKSŻ. Wydaje się jednak, że wystarczyłoby odwrócić kolejność spotkań ROW-u i Startu, żeby oba zespoły jechały "o coś" i żeby emocje zostały utrzymane. Z tym ostatnim Zbigniew Fiałkowski się nie zgadza. -Emocje w Gnieźnie były akurat bardzo duże. Przed biegiem pierwszym odpalono race, po biegu siódmym rzucono serpentyny, po biegu dziewiątym były wyzwiska, po biegu dziesiątym rzucono serpentyny, tak że ten mecz nie do końca był o nic. Wyszło na to, że niby był o nic, ale jednak do ostatniego biegu był bardzo zacięty, a jeszcze zdarzyły się różne ekscesy kibicowskie - podsumował przewodniczący jury tamtego meczu, Zbigniew Fiałkowski.