INNPRO ROW nie był faworytem spotkania z Pres Grupą Deweloperską Toruń. Takiego lania (32:58) nikt się jednak nie spodziewał. Trener Rybnika nie spał do trzeciej nad ranem, oglądając powtórki i analizując spotkanie. I już wie, co się stało. Polak ma głębszy problem. To przez niego są pierwsi do spadku Trener ROW-u Rybnik poszedł na rękę zawodnikom, a potem do akcji wkroczył komisarz - Trzeba przyjąć to na klatę. Tor był dobry, szybki, ale nie był taki, jakiego potrzebują moi zawodnicy - mówi nam szkoleniowiec. Piotr Żyto poszedł na rękę zawodnikom. Kiedy szykowali się do meczu, to uległ ich namowom, żeby nie lać za dużo. Żużlowcy przekonywali, że wolą twardą i kurzącą się nawierzchnię. Szkoleniowiec spodziewał się, że jak przyjedzie komisarz Maciej Głód, to zarządzi polewanie i tor może się kompletnie zmienić na zawody. Tak też się stało. We wtorek o 12.00 Głód zarządził pierwsze polewanie. Do 20.00, do startu spotkania na nawierzchnię wylano hektolitry wody. W pierwszej serii tor jeszcze w miarę pasował miejscowym. Do tego czasu utrzymywał się remis 12:12. Potem jednak tor się otworzył, zrobiła się tzw. sucha kopa i goście odjechali. W tej fazie spotkania ROW zdobył 20 punktów, podczas gdy Toruń aż 46. Nicki Pedersen powtarzał w kółko jedno słowo Zawodnicy z Rybnika przegrywali starty, a nawet jeśli udało im się kogoś wyprzedzić na trasie, to zaraz je tracili, bo obierali złe ścieżki. Jechali za szeroko, choć szybka ścieżka była tylko przy krawężniku. Trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen biegał po parku maszyn i powtarzał w kółko "power", co znaczyło, że jego motocykle potrzebują więcej siły. Jednak nawet na tym, co miał, gdyby w jednym, czy drugim biegu pojechał mądrzej, to mógł zdobyć 10 zamiast 5 punktów. W Rybniku mówią wprost, że zdawali sobie sprawę z tego, że łatwo nie będzie i że szanse na wygraną są iluzoryczne. Gdyby jednak zespół uniknął kilku błędów, to nawet na tym torze, który im nie pasował, mogli zdobyć 6-8 punktów więcej. Trener ROW-u Rybnik wyciągnął wnioski z przegranej Trener Żyto mówi, że wyciągnął wnioski z przegranej i już drugi raz nie da się zaskoczyć torem. Najgorsze jest to, że teraz ROW jedzie do Lublina, na mecz z mistrzem Polski. Tam też może spodziewać się lania, bo to zespół o klasę lepszy od Rybnika. W ROW-ie mają jednak plan. Coś drgnęło juniorów. Prezes Krzysztof Mrozek przed meczem z Toruniem mówił, że zabawi się w prywatnego mentora Pawła Trześniewskiego, który do spółki z Maksymem Borowiakiem wygrał bieg juniorski. Poza tym, po meczu z Motorem dojdzie najpewniej do kolejnej zmiany w składzie. Wróci Maksym Drabik, który szlifuje sprzęt. Trudno powiedzieć, w czyje miejsce wskoczy. Gleb Czugunow, który wszedł na jego miejsce, błysnął w jednym biegu, ale potem jechał przeciętnie, a momentami słabo. Jeszcze gorzej wypadł jednak Chris Holder. Decyzja jeszcze nie zapadła.