Na tę chwilę wygląda to tak, że Janowski w klasyfikacji generalnej zajmuje miejsce szóste. I jeśli je utrzyma, zostanie w cyklu na przyszły sezon. Problem w tym, że za nim już czają się rywale, którzy słyną z dobrych końcówek sezonu. Tai Woffinden i Fredrik Lindgren mają do Janowskiego zaledwie dwa punkty straty. To można odrobić w jednym biegu. Blisko jest też Mikkel Michelsen (6 punktów) i Jason Doyle (8 punktów). Duńczyka można w sumie skreślić, bo nie pojedzie w Malilli. Janowski ma tendencję do psucia sobie całego sezonu ostatnimi rundami. Zdarzało mu się tracić medal w ostatnim wyścigu ostatniej rundy. Polak zawsze świetnie zaczyna rywalizację i zazwyczaj słabnie na jej końcu. W tym sezonie niestety znacznie gorzej idzie mu już od połowy sezonu, a obecnie mając dwie rundy do końca, w zasadzie pozbawiony jest szans na medal. Traci do Bewleya 15 punktów. Dzikiej karty może nie dostać Zapewne w przypadku zajęcia miejsca poza czołową szóstką, Maciej Janowski będzie liczył na dziką kartę od organizatorów. To jednak ryzykowna strategia. Poprzez SEC do stawki może wrócić Janusz Kołodziej, w GP niemal na pewno utrzyma się dwóch Polaków: Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek. Jeśli do tego dodamy, że sporą szansę na nominację na Dominik Kubera, status Janowskiego wygląda nieciekawie. A gdyby żużlowca Betard Sparty Wrocław zabrakło w cyklu, byłaby to jego wielka sportowa porażka. Od lat jest w światowej czołówce. Regularne starty zaczął w sezonie 2015 i od tego czasu nie wypadł z cyklu. Cztery razy zajmował na koniec czwartą pozycję, a raz był szósty. Wygrał łącznie osiem turniejów, a w 24 innych był na podium. Osiągnięcia naprawdę imponujące. Medalu niestety nie ma. Dodajmy, że do zakończenia tegorocznych zmagań w cyklu Grand Prix zostały dwie rundy - w Malilli oraz Toruniu. Czytaj także:Gdy to zobaczyli, o mało nie spadli z krzeseł. Internet zapłonął