Pokrętne tłumaczenia Rosjan w sprawie wojny na Ukrainie Zastanawiam się, kto doradza takim żużlowcom jak Artiom Łaguta, Grigorij Łaguta, czy Emil Sajfutdinow. Mowa oczywiście o trójce najlepszych zawodników z Rosji, którzy mieli ścigać się w PGE Ekstralidze. Od początku wybuchu konfliktu zbrojnego na Ukrainie cała trójka okazała się być najlepszym przykładem tego, jak nie należy się w takiej sytuacji zachować. Szybko stało się jasne, że za chwilę ktoś ich z tej ligi będzie chciał wyrzucić ze względu na narodowość. Ci natomiast zamiast ratować swoją sytuację, tylko ją zaogniali. To tak jakby gasić pożar benzyną. Po pierwsze przez długi czas nie przedstawili swojego jasnego stanowiska, że z Putinem im nie po drodze i brzydzą się rządów rosyjskiego cara. A wręcz przeciwnie. Ich aktywność w mediach społecznościowych sugerowała, że wojny faktycznie nie popierają, ale ani słowem nie wspomnieli, że to ich kraj jest najeźdźcą i zbrodniarzem wojennym. Co więcej, po drodze wyszło kilka "kwiatków", które sugerują, że propaganda Putina dość dobrze trafia w ich gust. Wspomniany Grigorij Łaguta w ogóle nie chciał rozmawiać z mediami na temat wojny. W rozmowie z portalem WP stwierdził jedynie, że spędził udanie czas na obozie z drużyną Motoru Lublin. Że była dobra atmosfera, a wspólnie z kolegami zrywał mandarynki z drzew. Tak się zastanawiam, czy robił to w asyście Mikkela Michelsena, który jak się słyszy ma zupełnie inne spojrzenie na sytuację na Ukrainie. I niekoniecznie podobała mu się wizja przedstawiana przez rosyjskiego kolegę, co nie omieszkał mu wyperswadować.Jego młodszy brat Artiom potrzebował z kolei tygodnia, aby oficjalnie potępić politykę Władimira Putina. Zrobił to, bo palił mu się grunt pod nogami. Miał wyjść zabieg PR-owy, a pozostał duży niesmak, bo nikt nie uwierzył mu, że nagle gardzi tym, co wyprawiają jego rodacy. Tym bardziej, że żona zawodnika prezentuje zupełnie inne zdanie na ten temat, którym chętnie dzieli się w mediach społecznościowych. Strategię milczenia przybrał z kolei Emil Sajfutdinow. Ten ograniczył się jedynie do jednego, niewiele wnoszącego postu na Instagramie. Wyszedł pewnie z założenia, że lepiej się nie wychylać, bo można dostać po głowie jak bracia Łagutowie. Nie chciałbym nikogo urazić, ale myślę, że cała trójka mogłaby kandydować do miana "dzbana roku", gdyby ktoś kiedyś taki plebiscyt zorganizował. Odkąd wojsko rosyjskie wjechało na teren Ukrainy w ciemno można było zakładać, że to zwiastuje wielkie kłopoty dla sportowców. I nawet jeśli żużlowcy mieli odmienne zdanie od Polaków i naprawdę popierają tego Putina, to na chłopski rozum - w imię zarabianych milionów - mogli zachować się zupełnie inaczej. Odciąć się od cara grubą kreską, pomóc Ukraińcom, czy nawet rzucić rosyjskim paszportem. Wtedy nikt nie posądzałby ich o interesowność, a przy takiej postawie pewnie nie byłoby całej dyskusji, czy faktycznie powinni zostać wyrzuceni z ligi. I tak oto najlepsi żużlowcy Rosjanie zrobili z siebie pośmiewisko, zrazili całą rzeszę kibiców, a przy okazji wykonali krecią robotę innym zawodnikom z tego kraju, którzy z pewnością przyglądali się całej sytuacji i liczyli, że starsi, utytułowani koledzy jakoś tę sprawę swoim autorytetem odkręcą. Dziś nie są już dla nikogo wiarygodni. PS. Dodam tylko, że postawa polskich zawodników też pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie, gdy sprawdzimy ich media społecznościowe. Tam widzimy często jazdę rowerem w słonecznych krajach z uśmiechem na twarzy, albo coś jeszcze innego sugerującego, że dookoła nas właściwie nic się nie dzieje. Brakuje mi też stanowczego głosu polskiego wicemistrza świata, który w moim mniemaniu powinien powiedzieć się uaktywnić i wypowiedzieć głośne "nie".