Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie tym ruchem Betard Sparta. Zastanawiam się tylko, jak w rzeczywistości będzie wyglądać zaangażowanie Grega Hancocka w drużynę. Nasuwa się pytanie, czy jest to ruch typowo marketingowy, czy prezes Rusko rzeczywiście chce, aby Amerykanin był aktywny i trochę częściej przebywał we Wrocławiu. Z jednej strony dla byłego już żużlowca Wrocław wydaje się naturalnym środowiskiem, aby wrócić do żużla w nieco innym wymiarze. Jest Maciej Janowski, jest jego były szef mechaników Rafał Haj, no i do tego klub, który bądź co bądź zna bardzo dobrze. W tym wszystkim ciekawe jest jednak to, że prezes Andrzej Rusko miał mieć żal do Hancocka, że ten w 2004 roku podczas finału ligi między Unią Tarnów a jego Spartą, wystawił drużynę do wiatru. Inaczej tego nazwać nie można, bo zawodnik z premedytacją nie przyjechał na mecz. Nie podobało mu się, że to kasa na koncie się nie zgadza, więc zemścił się na działaczach w najbardziej brutalny sposób. A cała sprawa może boleć tym bardziej, że faworyzowana Unia długo przegrywała ze Spartą, więc złoto z Amerykaninem w składzie było naprawdę na wyciągnięcie ręki. Wygląda jednak na to, że prezes Rusko wyszedł z założenia, że tylko krowa nie zmienia zdania i na rzecz dobra ogółu wyciągnął do byłego mistrza świata rękę. Poza wszystkim zastanawiam się, na ile taki Hancock będzie w stanie realnie pomóc drużynie. Nie od dziś wiadomo, że pozycja trenera Dariusza Śledzia nie zawsze we Wrocławiu była mocna. Już kiedyś mówiło się, że gdyby na rynku był dostępny jakiś szkoleniowiec z mocnym nazwiskiem, to Sparta zdecydowała by się go do siebie ściągnąć. Takiej osoby na horyzoncie nie ma, więc może prezes Rusko wyszedł z założenia, że ktoś taki jak Hancock może pomóc Śledziowi i wzmocnić siłę sztabu drużyny.Jakkolwiek by nie było, brawa dla Sparty, bo takim ruchem mogą przysporzyć sobie tylko zwolenników. W ostatnich miesiącach sporo mówiło się o sprawie Maksyma Drabika. Ci bardzie skrajni rzucali oskarżenia w kierunku klubu, że ten namówił zawodnika na agresywną strategię walki z POLADĄ, co w gruncie rzeczy nijak mu się opłaciło. A taki Hancock kojarzy się przede wszystkim z uśmiechem, pozytywnym klimatem i dobrą atmosferą. Ciekawe tylko, czy gdyby zaszła taka konieczność, a drużynę dopadły na przykład kontuzje, to czy były mistrz świata byłby gotów wskoczyć raz jeszcze na motocykl i pomóc. Ot tak, zrekompensować prezesowi ten pamiętny 2004 rok. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź