Mistrzowie Polski wspierają Rosjanina w powrocie na tor Artiom Łaguta najpierw pisał maile do Polskiego Związku Motorowego, w których domagał się wydania polskiej licencji. Pismo sporządził jego prawnik. Wysłał dwie wiadomości i na żadną z nich nie otrzymał odpowiedzi od Związku. Poszedł więc krok dalej. Jego polski klub Betard Sparta Wrocław (nomen omen mistrz Polski) zgłosił go do egzaminu na polską licencję, który odbył się w Zielonej Górze. Przez chwilę, do momentu dementi, środowisko osłupiało sądząc, że faktycznie Łaguta może postawić na swoim. Nic z tych rzeczy się nie stało, ale PZM ustami prezesa Michała Sikory stawia sprawę jasno - nie będzie żadnych ustępstw i obejść przepisów dla Rosjan. Nawet tych posiadających polskiej obywatelstwo. Zakładam jednak, że mistrz świata za chwilę znów coś wymyśli i spróbuje jeszcze raz. I żeby było jasne - ja go absolutnie rozumiem. W Betard Sparcie miał zarabiać grubo ponad 2 miliony złotych. Przed nim miał być wielki sezon. Miał szansę bronić tytułu, a ze swoją polską drużyną znów sięgnąć po Drużynowe Mistrzostwo Polski. W niemal jednej chwili, przez jednego szaleńca, cały plan Łaguty poszedł w niepamięć. Dlatego ten walczy, próbuje odzyskać przynajmniej część tego, co stracił. Myślę, że tak na jego miejscu zachowałby się każdy z nas. Nie rozumiem jednak działań jego klubu. W moim mniemaniu Drużynowy Mistrz Polski w obliczu tej trudnej sytuacji, ogólnego zjednoczenia, powinien świecić przykładem. Tymczasem od samego początku stara się dystansować od sankcji narzuconych na zawodników rosyjskich. Oczywiście wrocławianie nie stronią od pomocy i potępienia wojny, ale gołym okiem widać, że wynik sportowy przedkładają ponad pewne wartości. Umożliwili przecież Łagucie wspólne treningi na hali, później zezwolili na jego wyjazd na tor, a teraz zgłosili go egzaminu na licencję. Szkoda, że tak to wygląda. Akurat w tej sprawie żadne tłumaczenia do mnie nie trafiają. Już nawet wybuchowy Przemysław Termiński, właściciel Apatora Toruń, usunął się w cień i (przynajmniej na razie) odpuścił sobie medialną ofensywę w sprawie wykluczonych Rosjan. Emil Sajfutdinow też "siedzi cicho" i obserwuje sytuację z boku. Myślę sobie, że to lepsza strategia, niż ciągłe rzucanie się w oczy i podburzanie opinii publicznej próbą obchodzenia sankcji przy pełnej aprobacie swojego klubu.