Prezes wrocławskiej Betard Sparty został okrzyknięty przez wielu królem transferowej giełdy i ja pod tym stwierdzeniem w pełni się podpisuję. Co ciekawe, o drużynie mistrzów Polski wcale nie mówiło się wiele i głośno. Działacz najpierw zatrzymał niemal w całości swój złoty zespół, w międzyczasie dogadał się na nową - trzyletnią (!) umowę z mistrzem świata Artiomem Łagutą, a na dokładkę wygrał walkę o kontrakt juniora Bartłomieja Kowalskiego.Kiedy obóz zawodnika rozmawiał najpierw z władzami eWinner Apatora, potem równolegle z Moje Bermudy Stalą i ZOOleszcz GKM-em, Andrzej Rusko przyglądał się temu nieco z boku. Niczym wytrwany gracz wszedł do rywalizacji o młodzieżowca w najlepszym momencie i szybko załatwił transfer. To był prawdziwy szach - mat. Rusko nie potrzebował udzielać dziesiątek wywiadów zaprzyjaźnionym mediom (bo tylko z takimi rozmawia prezes - konkurent innego klubu), nie musiał też wytwarzać jakichś sztucznych nacisków na obóz zawodnika, aby za wszelką cenę doprowadzić do finalizacji kontraktu. Jeden prezes pokazał jak transferów nie powinno się robić, a drugi stał się przykładem sprawnie operującego działacza.Myślę sobie, że prezes Grzyb może mieć po tegorocznej giełdzie transferowej dużego kaca. Narobił sporo szumu wokół swojego klubu, jeszcze się dobrze sezon 2021 nie skończył, a on już zapowiedział, że w kolejnym jego Stal jedzie o złoto. Miały być wzmocnienia, ale dziś trudno mówić, aby gorzowianie jakoś bardzo podnieśli swoją siłę na tle ligowych rywali. Wręcz przeciwnie. Zanosi się na to, że Stal będzie miała problem z juniorami, a to spory balast, nawet jeśli założymy, że przyjście Patricka Hansena rozwiązuje kłopot z zawodnikiem do lat 24.W kolejce przed Stalą do złota w PGE Ekstralidze spokojnie można postawić Betard Spartę, Motor Lublin (doszedł Maksym Drabik), eWinner Apator (z Dudkiem i Sajfutdinowem), czy nawet Eltrox Włókniarz Częstochowę (pod warunkiem, że ten skład wreszcie zaskoczy). Marek Grzyb pewnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę i stąd tak dużą nerwowość w jego ruchach w ostatnim czasie. Trudno inaczej nazwać odwet w kierunku Bartłomieja Kowalskiego, czyli przeróżne smsy i zdjęcia, które dziwnym trafem wyciekły do internetu.Oczywiście nie jest tak, że prezesowi Stali nic w tegorocznej giełdzie nie wyszło. Ma na swoim koncie sukces, którym jest zatrzymanie Bartosza Zmarzlika. Inna sprawa, że nowy kontrakt polskiego mistrza będzie słono kosztować, więc klub nie ma wyjścia i musi mocno popracować na budżetem na sezon 2022. Nowy kontrakt Zmarzlika to jednak tylko coś w stylu nagrody pocieszenia. Główną batalię prezes Grzyb przegrał w kiepskim stylu, wylądował na deskach i co gorsza zachował się przy tym wyjątkowo nieprofesjonalnie.