Kiedy PGE Ekstraliga podpisała rekordowy kontrakt telewizyjny opiewający na 242 miliony (za cztery sezony) wszyscy zastanawiali się, czy tak kasa zostanie "przejedzona" i trafi na konta żużlowców, o których biją się prezesi klubów. Plan był taki, żeby do tego nie doszło. Dziś już nie ma wątpliwości, że zawodnicy staną się beneficjentami nowej umowy z telewizją. Tegoroczna giełda transferowa dostarcza nam kilku rekordów. Najważniejszy to kontrakt Bartosza Zmarzlika ze Stalą, który przy dobrych lotach może zarobić nawet 4 miliony. Zwiększyło się też grono tych, którzy wynegocjowali sobie umowy powyżej 2 milionów. Dla jasności - to próg, na który jeszcze kilka lat temu mogły pozwolić sobie jedynie wybrani. Żeby tego było mało, w ostatnich dniach z wypiekami na twarzy oglądamy rozgrywkę juniorów z działaczami. Jest ich niewielu gwarantujących jakikolwiek poziom, więc nie mają żadnych oporów, aby krzyczeć sobie wielką kasę. Denis Zieliński za kontrakt z eWinner Apatorem Toruń dostanie 350 tysięcy złotych za podpis i 4 tysiące za punkt. A mówimy przecież o zawodniku, który do tej pory był w stanie zdobywać średnio 2-3 punkty w meczu. Jeszcze mocniej "zagrał" Kowalski, którego oferta Moje Bermudy Stali Gorzów nie usatysfakcjonowała, a na stole miało leżeć pół miliona za podpis i 4 tysiące za punkt.W kuluarach słyszy się, że zdolny junior wybierze ostatecznie ofertę Betard Sparty Wrocław, a więc można założyć, że mistrzowie Polski dołożyli jeszcze coś ekstra i tym przekonali do siebie Kowalskiego. Jedni grzmią i mówią, że to chore, ale z drugiej strony trudno dziwić się zawodnikom, którzy po prostu wykorzystują swoje pięć minut. Stare powiedzenie mówi, że jesteś tyle wart, ile ktoś jest w stanie za ciebie zapłacić. A kluby PGE Ekstraligi same wykładają na stół potężne pieniądze. Zakładamy, że nie są one fikcyjne, więc środki w budżecie na takie kontrakty muszą mieć zabezpieczone. Skąd ta kasa? Trudno nie skojarzyć tegorocznej giełdy z dopływem znacznie większych środków wynikających z nowej umowy telewizyjnej. Pytanie tylko, czy za chwilę kluby nie zaczną marudzić, że brakuje im środków na organizację drużyn do lat 24, odwodnienia, czy kwestie marketingowe. Plan wykorzystania tej ekstra kasy przez władze ligi jest ciekawy, więc pozostaje mieć nadzieję, że rzeczywiście zostanie zrealizowany zgodnie z założeniami. Dzisiaj wiemy na razie tyle, że śmietankę spijają zawodnicy i trudno ten argument w ogóle podważać. Ciekawe, co będzie dalej.