Kościecha na żużlowych torach, w roli zawodnika, spędził 21 lat. Lista kontuzji, które przez ten czas doznał, zwala z nóg. - Połamałem wszystko lub prawie wszystko. Miałem złamane żebro, palce, trzy kręgi, udo, lewy nadgarstek, kość śródstopia. W 2007 roku, który był dla mnie bardzo udany pod względem sportowym, miałem też strasznego pecha. Doznałem wówczas trzech poważnych kontuzji. Groziło mi, że nie będę mógł szklanki utrzymać w dłoni - mówił wychowanek Apatora Toruń przed swoim turniejem pożegnalnym w 2017 w rozmowie z Dariuszem Ostafińskim. Ten skład przejdzie do historii? Chcą dokonać niemożliwego! Kościecha to mistrz Polski, ale tylko w drużynie Jeździł dla klubów z Torunia, Piły, Gdańska i Bydgoszczy. Największe sukcesy święcił w Grodzie Kopernika, dwukrotnie z Apatorem sięgnął po Drużynowe Mistrzostwo Polski (sezony 2001 i 2008). W najbliższych latach pewnie chciałby to samo zrobić jako trener, ale w GKM-ie Grudziądz aż takich oczekiwań wobec niego nie mają. Do pełni szczęścia wystarczy szóste miejsce w ośmiozespołowej PGE Ekstralidze.Człowiek nieznający się na żużlu może stwierdzić, że to żaden wyczyn. Dla ośrodka z niemal 100-tysięcznego Grudziądza byłoby to jednak coś wielkiego. Odkąd ten klub wrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej (2015 rok), to nigdy nie wystartował w play-off. Nie pomogło nawet powiększenie liczby drużyn uczestniczących z czterech do sześciu. Owszem, były piąte i szóste miejsce pod wodzą Roberta Kempińskiego, natomiast wtedy play-offy były tylko czterozespołowe.Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Kościecha urodził się w... Grudziądzu, bo w momencie narodzin jego ojciec - Roman reprezentował barwy GKM-u. Sam Robert nigdy nie założył plastronu klubu z miasta, które ma wpisane w dowodzie osobistym, ale od 2018 roku zakłada bluzę. Od pięciu lat jest napisane na niej "trener". Zajmował się do tej pory młodzieżą, teraz obowiązki poszerzą się jeszcze o pierwszy zespół. Znany trener mógł trafić do lepszego klubu! "Żałuję tej decyzji" Sukcesy w GKM, opluty przez kibiców Apatora i wypadek na treningu Jako trener młodzieży 45-latek jest bardzo ceniony. Początki nie należały do łatwych, ale w trudnym okresie dostał kredyt zaufania. Działacze GKM-u z ocenami poczekali aż licencję "Ż" zdadzą jego wychowankowie, czyli zawodnicy, których Kościecha prowadzi od samego początku. I jak zdali, to krytycy przecierali oczy ze zdumienia. Klub z Grudziądza po 25 latach zdobył medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów (srebro), a 16-letni Kevin Małkiewicz na wypożyczeniu w Betard Sparcie był objawieniem półfinału PGE Ekstraligi.Kariera trenerska Kościechy trwa krótko, ale już wydarzyło się w niej naprawdę sporo. W 2019 roku, podczas derbów w Grudziądzu, został opluty przez kibiców Apatora Toruń. Trener podszedł do nich spokojnie porozmawiać, wyjaśnić sobie pewne rzeczy. Skończyło się to jednak skandalem. Chuligani mieli mu za złe to, że po zwolnieniu (najpierw był trenerem w Toruniu) z Apatora zaczął pracować w Grudziądzu. Mistrza Europy nie chcą nawet w drugiej lidze. "Widocznie już się na nim poznali"Dwa lata później podczas treningu na torze w Grudziądzu potrącił go szkółkowicz. Efekt? Złamana noga, choć i tak Kościecha mógł mówić o sporym szczęściu. Konsekwencje wypadku mogły być jeszcze poważniejsze, a tak to po kilku dniach wrócił do pracy. - To był nieszczęśliwy wypadek. Treningi ze starszymi zawodnikami, którzy już potrafią jechać ślizgiem, wyglądają inaczej. W ogóle nie wchodzi się na tor. Z młodszymi jest jednak inaczej. Trzeba biegać po torze, aby tych chłopaków czegoś nauczyć. Nie wszyscy potrafią jeszcze trzymać gaz. Trzeba cały czas im coś podpowiadać. Nie mam do niego pretensji. Takie sytuacje się zdarzają. To jest żużel. Jak widać nie tylko niebezpieczny dla zawodników, czy adeptów, ale także trenerów - tłumaczył wtedy w rozmowie z Przeglądem Sportowym.Kościecha zakończył karierę po sezonie 2015. Jednym z powodów takiej decyzji miał być dramatyczny wypadek Darcy'ego Warda, po którym Australijczyk porusza się na wózku inwalidzkim. Obecnie pracę trenera klubowego łączy z funkcją trenera-koordynatora dla klasy 250cc. Na to stanowisko powołała go Główna Komisja Sportu Żużlowego.