16-letni Jensen pokazywał się już w różnego typu zawodach, np. w Niemczech. - Prezentował się kapitalnie. Widać było, że to prawdziwa perełka. Próbowałem go polecać przedstawicielom jednego polskiego klubu, ale nie byli zainteresowani - opowiada nam Polak mieszkający od lat w Niemczech. Niejeden raz widział Jensena w czasach jego początków na torze żużlowym. W polskiej lidze po raz pierwszy pokazał się dwa lata później, kiedy to zwrócono na niego uwagę w Toruniu. 18-letni wówczas Jepsen Jensen był już w zasadzie dojrzałym i ukształtowanym, choć nadal bardzo młodym zawodnikiem. Stopniowo jednak osiągał coraz większe sukcesy. W 2010 roku został wraz z kolegami z drużyny mistrzem świata juniorów. Później powtórzył ten sukces także indywidualnie, w najlepszym dla siebie roku 2012. Szczyt Jensena w wieku 20 lat Wydawało się, że człowiek który wygryzł ze składu Darcy'ego Warda, musi być materiałem na przyszłego mistrza świata. Jensen został najlepszym młodzieżowcem globu, a w tym samym roku wygrał rundę Grand Prix, pokonując na trasie wielkiego Nickiego Pedersena. Tego, którego miał zastąpić w światowej czołówce. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że kwestią czasu jest jego obecność wśród walczących o medale. Od tego momentu jednak jego kariera zaczęła się sypać. Coraz gorzej jeździł w ekstralidze, zaczął zmieniać kluby. Gorzów, Częstochowa, Wrocław, ponownie Toruń - nigdzie tak naprawdę nie zagrzał miejsca na dłużej, bo coraz częściej zawodził. W GP potrafił jeszcze czasami stanąć na podium, był trzeci w Horsens 2015. To były już jednak tylko przebłyski. Dawnego Jensena już nie było. Choroba ojca zmieniła mu priorytety Trudno jest skupić się na życiu, kiedy bliska osoba ciężko choruje. Gdy Jepsen Jensen był młodym seniorem, wkroczył w newralgiczny okres życia żużlowca z potężnym obciążeniem psychicznym. Jego ojciec zachorował na nowotwór. Po zawodniku było widać, że nie jest sobą. Jeździł bez błysku, znacznie słabiej i gorzej punktował. Mało kto wiedział o chorobie jego taty, bo o tym nie mówił. Przyznał się dopiero po jakimś czasie. - On się w tym roku pogubił, ale uważam, że wpływ miały na to problemy osobiste. Trzeba pamiętać o ciężkiej chorobie jego ojca. Michael to człowiek bardzo zżyty ze swoimi rodzicami, zwłaszcza z tatą, który towarzyszył mu od początku kariery na mini torach. Oni prowadzili w pewnym sensie rodzinny biznes, który dawał im wiele radości. Nie mam wątpliwości, że tegoroczne przykre doświadczenia odbiły się negatywnie na psychice tego młodego chłopaka - komentował dla WP postawę Jensena trener Czesław Czernicki w 2015 roku. To już tylko nazwisko? Ostatnie lata Jepsena Jensena to raczej pogarszanie poziomu sportowego i droga ku niższej klasie rozgrywkowej, do której trafił w 2021 roku. Nikt bowiem nie chciał go w PGE Ekstralidze, tym bardziej że wprowadzono niekorzystny dla niego akurat przepis o obowiązkowym żużlowcu U24. Jensen 24 lata skończył w 2016 roku. Duńczyk wciąż ma swoją markę i jest kojarzony ze sporymi sukcesami, odnoszonymi jednak dawno temu, w latach juniorskich. Gdy Jensen przeszedł do grona seniorów, to w zasadzie popadł w mniej lub bardziej urozmaiconą przeciętność sportową. Na chwilę obecną jeździ w eWinner 1. Lidze Żużlowej, bez większych perspektyw na powrót do elity. Czy kiedykolwiek ktoś z PGE Ekstraligi jeszcze się nim zainteresuje? Niewykluczone. 30 lat w żużlu to żaden wiek.