Za niecały miesiąc powinniśmy oficjalnie dowiedzieć się tego, co nieoficjalnie już wiemy. Emil Sajfutdinow, Artiom Łaguta i Andriej Kudriaszow wrócą do żużla. Jakąś szansę na to ma także Wadim Tarasienko. Jest to świetna informacja przede wszystkim dla Betard Sparty oraz Apatora, bo jak na dłoni było widać brak odpowiednio Sajfutdinowa i Łaguty w składach tych dwóch drużyn. W przyszłym roku jednak obaj mają znów pojechać. Już kilka miesięcy temu Jan Krzystyniak zapowiadał, że ewentualna decyzja o przywróceniu Rosjan do ligi wywoła u niego radykalne kroki. - Zdania nie zmieniam. Jeśli to się potwierdzi, kończę z żużlem. Nie mam ochoty tego oglądać. Zresztą nie tylko przez Rosjan. Od kilku lat ten sport to połączenie teatru z cyrkiem - mówi nam były żużlowiec, który deklaruje, że będzie konsekwentny w swoich deklaracjach i na pewno punkt widzenia mu się nie zmieni. Kim oni tak naprawdę są? Nasz rozmówca jest zniesmaczony także inną rzeczą. Pyta wprost, kim w końcu są tacy zawodnicy jak Łaguta czy Sajfutdinow. - Raz mówi, że jest Polakiem, innym razem ze jest Rosjaninem. To kim w końcu jest? Nie widziałem nigdy, żeby Polak jadący do pracy za granicą nagle twierdził, że stał się Niemcem, Anglikiem czy Amerykaninem. Zawsze powtarzają, że pozostaną Polakami. A tu mamy sytuację, w której ktoś wprost mówi, że polskiego paszportu potrzebuje, by wygodniej mu się żyło - tłumaczy. Jan Krzystyniak twierdzi też, że sprzeciw wobec powrotu Rosjan wyrażą także kibice, którzy nie są przychylnie nastawieni do tych zawodników. - Oni zresztą już niejeden raz ten sprzeciw pokazali. Wojna się nie skończyła. Ona trwa i zbiera tragiczne żniwo. Myślę, że wielu kibiców po prostu nie będzie chciało chodzić na mecze z udziałem reprezentantów Rosji - kończy.