Podczas zebrań drużyny między biegami mówią głównie zawodnicy. Wymieniają się utartymi oczywistościami, które w większości i tak niczego koledze nie dają. Żużlowcy mają swoje ustawienia, dopasowane pod siebie i to, że zawodnik X powie, aby dać inne przełożenie, nie znaczy że zawodnik Y w jakikolwiek sposób z tego skorzysta. Tu pojawia się rola trenera. Lech Kędziora podczas tych spotkań jest dość bierny, co rejestrują kamery. Rzuca tekstami w stylu: odrabiamy panowie, do roboty, jeszcze nie wszystko stracone. Problem w tym, że to niczego nie wnosi. Przecież oni to wiedzą. Szkoleniowiec Włókniarza podczas wspomnianych zebrań głównie słucha. Może też boi się wychylić, bo przecież nie za bardzo po drodze mu z angielskim, a w składzie ma trzech obcokrajowców. To jednak nie jest żadne wytłumaczenie. Robi się niewesoło Jeśli Włókniarz dalej będzie tak jechał, to jest na prostej drodze do kolejnego rozczarowania. A dokładniej do trzeciego z rzędu. Zespół złożony z dwóch medalistów mistrzostw świata czy aktualnego mistrza świata juniorów ma znowu skończyć bez medalu? Coś tu nie gra. Wiele też wskazuje na to, że w fazie play off Włókniarza czeka bardzo trudne starcie np. z Motorem lub Stalą. W obecnej dyspozycji większych szans w dwumeczu nie widać. Ale jeszcze jest czas. Pytanie, czy jest jakiś pomysł na poprawę wyników. Na razie go nie widać.