- Paliłem tylko po to, żeby się wyluzować, a nie poprawić swoje wyniki na torze - tak Gary Havelock komentował swoją wpadkę z marihuaną. Miał wtedy dużo szczęścia. Dziś za wykrycie zabronionej substancji w organizmie mógłby zostać zawieszony na 4 lata. Wtedy, a to był 1988 roku, zniknął na jeden sezon. Wrócił mocniejszy. Bo choć nadal nie był grzecznym chłopcem, to jeździć potrafił, jak mało kto. Havelock mówi, co stało się po wpadce z marihuaną Kiedyś w programie Łukasza Benza "This is speedway" powiedział coś, co mogłoby świadczyć o tym, że dopingowa wpadka pomogła mu w karierze. - Gdy miałem 16-19 lat, byłem wielką nadzieją wszystkich, takim jakby "błękitnookim pięknym chłopcem", którego wszyscy kochali. Potem jednak przyszło zawieszenie i zaczęli mnie nienawidzić. Zwłaszcza ludzie, którzy zarządzali dyscypliną w Wielkiej Brytanii. Po prostu chcieli się mnie pozbyć z żużla. Użyłem tego jako paliwa, dla mojego wewnętrznego ognia. To mi bez wątpienia pomogło - opowiadał. Sukcesu, jakim było zdobycie tytułu mistrza (w finale na Olimpijskim we Wrocławiu przegrał tylko ze Sławomirem Drabikiem) już nie powtórzył. Jednak od tamtego momentu jego pojawienie się wszędzie wzbudzało wielkie emocje. Wizyta i starty w RPA też były wydarzeniem. Zwłaszcza że wtedy był to mocny żużlowy ośrodek w Afryce. Zawody na Wembley oglądały tłumy A wszystko za sprawą Anglików, którzy zrobili wiele, by spopularyzować żużel w Afryce. W RPA był taki czas, że mieliśmy prawdziwe szaleństwo na punkcie czarnego sportu. Johannesburg był prawdziwą mekką tego sportu. Na tamtejszy stadion o nazwie Wembley potrafiło przyjść 12 tysięcy widzów. Jak na tamte warunki, i zważywszy na pojemność obiektu, to były tłumy. W czasach największej popularności żużla w RPA ścigali się najlepsi. Było tam 80 czynnych torów, a najlepsi zawodnicy Henry Long i Doug Davies jeździli też na Wyspach. Złotym okresem były lata 1947-1952. W czasach apartheidu wszystko się jednak posypało i już nigdy nie udało się tego odbudować. Żużel w RPA: egzotyka i niebezpieczne betonowe bandy Zdarzały się jednak momenty ciekawe i ważne. Mistrz Havelock bijący się o złoto, to był jeden z tych momentów. Rok po tamtym finale żużlowcy z RPA przyjechali do Polski i jeździli test-mecze z naszymi drużynami. W rewanżu nasi pojechali do RPA. W ekipie był m.in. Drabik, czyli ten, który pokonał Havelocka. Polscy zawodnicy po powrocie byli zachwyceni. Z jednej strony mówili, że tory nie były najlepsze, że okalały je niebezpieczne betonowe bandy. Z drugiej zachwycali się egzotyką, atmosferą i nieustępliwością żużlowców z RPA. W XXI wieku jedynym czynnym torem był zbudowany w 1999 roku obiekt w Walkerville. Został on zamknięty cztery lata temu. Ostatnim żużlowcem z RPA jeżdżącym w Europie był Byron Bekker. W 2012 startował on w angielskim Isle of Wight Islanders. W Polsce jedynym żużlowcem z RPA był Karl Lechky, który w 1997 jeździł w ŻKS-ie Krosno. Zobacz również: Złotego juniora nie interesuje skok na kasę. "Chcę być najlepszy"