Hefenbrock to były indywidualny mistrz Niemiec, medalista mistrzostw Europy czy drużynowy wicemistrz Polski. Swego czasu naprawdę dobrze rokował, ale jego kariera nagle wyhamowała. W Polsce startował w barwach Włókniarza Częstochowa, Polonii Bydgoszcz i ROW-u Rybnik. To właśnie z tą pierwszą drużyną zdobył zresztą srebro DMP w 2006 roku. Śmiało można powiedzieć, że to jego największy sukces w karierze, obok brązu IMŚJ. W rywalizacji seniorskiej wypadał już gorzej, a do tego miał kontuzje. Mimo tego, przejeździł na żużlu szesnaście lat. W 2017 roku podjął decyzję o zakończeniu kariery. Obecnie Christian jest człowiekiem absolutnie niezwiązanym z żużlem zawodowo. Został... masażystą. Wcześniej też skończył odpowiednią szkołę. U Hefenbrocka można wykupić masaż sportowy, ale także wiele innych. Ceny są bardzo atrakcyjne, a były żużlowiec przyjmuje klientów w Wittstocku, znanym kibicom żużla z występów w 2. lidze kilka lat temu. Tym samym Hefenbrock całkowicie się przebranżowił i z człowieka jadącego 100 km/h bez hamulców, przeszedł na spokojną i powolną pracę. To naprawdę rzadkość. Oni kochają adrenalinę Zdecydowana większość żużlowców kończących karierę, w taki czy inny sposób zostaje przy tym sporcie. Nie da się tak po prostu zrezygnować, odciąć i nagle zacząć np. pracować jako ogrodnik. Oni są uzależnieni od adrenaliny. Ci młodsi, którzy kończą zostają mechanikami, a ci starsi często trenerami czy menedżerami. Miejsca wystarczy dla każdego, a oni chcą wciąż być w tym interesie. I trudno się dziwić, bo w końcu praca ma dawać pieniądze, ale też poczucie satysfakcji. Hefenbrock postawił na coś zupełnie innego i należy to uszanować. Być może miał dość intensywności życia, jaką fundowało mu bycie żużlowcem przez kilkanaście lat. Widać, że dobrze odnajduje się w nowej pracy. Pieniądze zapewne też ma całkiem niezłe, więc spokojnie może nazwać się człowiekiem zadowolonym z życia. I nawet mimo tego, że jego priorytetowy plan na siebie, jakim był żużel, nie do końca wypalił. Jak sam Hefenbrock kiedyś wspomniał, najważniejsze że skończył w jednym kawałku i o własnych nogach.