Ile klubów w sezonie 2023 spadnie z PGE Ekstraligi ? Proszę nie pukać się w czoło, nie zwariowałem! Wiem, na papierze i wedle regulaminu, jak zwykle jeden. Ale przecież nie chodzi mi o normalny tryb sportowy. Chodzi o nowe przepisy - dostrzegam ich racjonalność, żeby było jasne - mówiące o konieczności rozliczenia się z zawodnikami i wszelkimi instytucjami skarbowymi w październiku, czyli na koniec sezonu. Klub nie ma kwitów, że jest czysty - out, degradacja. Koniec balu panno Lalu. W teorii tak przynajmniej zostało to zapisane i przyjęte. Ale jak wyjdzie w praktyce? Żużlowe życie pokaże. Mimo kryzysu, gospodarczych konsekwencji wojny w Europie Wschodniej, skutków pandemii koronawirusa władze polskiego żużla powiesiły finansową poprzeczkę bardzo wysoko. Dyscyplina budżetowa fajna rzecz, zwłaszcza na starcie, ale kto zapłacze na mecie? Czy w ogóle ktoś zapłacze? Anglosaskie powiedzenie mówi w podobnych sytuacjach:"wait and see". Jest też inne, ze Wschodu: "pazywiom-uwidim". Co ja na to? Przestrzegam kluby przed przyjęciem niepisanej zasady "jakoś to będzie". Tutaj nasze polskie podejście "tak czy inaczej - damy radę może okazać się zawodne. Widmo degradacji, a pisząc ściślej, niedopuszczenia do startów w PGE Ekstralidze jest podchodną sytuacji finansowej w klubach. Polski żużel nie jest stety, albo może niestety samotną wyspą dobrobytu na morzu po pandemicznego i około wojennego kryzysu. Gospodarka broczy krwią, firmy też. Szefowie klubów także powoli zaczynają odczuwać swoisty sufit, ale póki co ambitnie i twardo biorą udział w wyścigu zbrojeń, finansowej ruletce, w której wygrywa ten kto szczęśliwie dojedzie z budżetem i zaskórniakami do końca rozgrywek. To prawdziwa ekonomiczna wojna na wyniszczenie, a wiadomo kto w tej wojnie ma większe szanse na przeżycie, kto ma mniejsze, a kto najmniejsze. Dotyczy to zarówno elity, jak i eWinner 1. Ligi oraz 2. LŻ. Jest rzeczą powszechnie znaną, że największe budżety zgromadziły, w kolejności alfabetycznej: Lublin i Wrocław. Toruń również jest przykładem zamożności i stabilności, podobnie Częstochowa. Przy czym odnoszę się wyłącznie do aspektów finansowych, a nie sportowych. Pozostała czwórka do ekstraligowych biedaków nie należy, ale do krezusów sporo im jednak brakuje. Za kilka miesięcy okaże się, czy sponsoring na takim poziomie jak zakładano, czy któryś z partnerów się nie wycofa, czy w razie kontuzji lidera, porażek, dołka formy, słabszej frekwencji, w znaczący sposób nie spadną zakładane w przedsezonowym budżecie dochody z biletów itd. itp. Dla wielu 2023 rok, może być rokiem prawdy o finansowej kondycji polskiego czarnego sportu. Obserwowanie tego powinno być równie frapujące, co oglądanie pojedynków na torze.