Fay Taylour przyszła na świat wiosną 1904 roku w nad wyraz dobrze sytuowanej rodzinie. Była córką irlandzkiego arystokraty, pułkownika brytyjskiej armii w stanie spoczynku. Żużel po dziś dziś nie kojarzy się powszechnie jako dyscyplina sportu skrojona pod dzieci pochodzące z dobrych domów. Jak więc w konserwatywnych latach dwudziestych trafiła do niego młoda arystokratka? Spory wpływ na uniezależnienie Fay miała siostra jej matki, kobieta niezwykle głęboko zaangażowana w działania sufrażystek, czyli przodków dzisiejszych feministek. To za jej sprawą dziewczynka już w wieku 12 lat nauczyła się prowadzić samochód. Jej miłość do motoryzacji pogłębiła się po śmierci matki. Tumult silników z powodzeniem zagłuszał chaos towarzyszący jej życiu. Żużel pochłonął ją na stadionie Chelsea Młoda Fay do świata motosportu weszła przez wyścigi przełajowe. Radziła sobie całkiem nieźle, ale odkochała się w nich gdy tylko zobaczyła pierwsze w życiu zawody żużlowe. Co ciekawe, swój pierwszy w życiu wyścig dirt-tracku (jak wówczas Brytyjczycy określali speedway) Irlandka miała okazję obejrzeć na londyńskim Stamford Bridge, legendarnym stadionie Chelsea. Nowopowstała dyscyplina przebojem podbijała serca anglosaskich kibiców. Niestety dla Taylour, jej restrykcyjny regulamin zabraniał kobietom startu w zawodach ligowych. Po Wyspach Brytyjskich do dziś krążą quasimulanowskie legendy o tym, jakoby arystokratka musiała przebierać się za mężczyznę, by móc wyjechać na tor. Rzeczywistość jest jednak o wiele mniej filmowa. Po prostu, startowała wyłącznie w nieobjętych zakazem turniejach indywidualnych. Trudno było ją pomylić z zawodnikami płci męskiej. Po parku maszyn poruszała się w mizernie przygotowanej fryzurze i mocnym makijażu. Różnice zacierały się dopiero na torze. Wielu silniejszych od niej fizycznie rywali musiało uznać jej wyższość. Pod koniec lat dwudziestych Taylour, jako pierwszy brytyjski żużowiec obu płci w całej historii dyscypliny, udała się na tournée do kolebki speedwaya, Australii. Historykom z jej ojczyzny do dziś zdarza się określić tamten wyjazd jako swoistą ucieczkę. Nie ma tajemnicy w tym, że pruderyjnemu środowisku na Wyspach niezupełnie pasowała kobieta ucierająca nosa mężczyznom w pozornie tak męskiej dyscyplinie sportu. Na znacznie bardziej liberalnych Antypodach sytuacja była zupełnie inna. Irlandka z marszu stała się tam wielką gwiazdą. Na reklamujących kolejne zawody afiszach to jej nazwisko zapisywano najgrubszą czcionką. Fay Taylour miała dryg do wszystiego, co jeździ Jej obiecującą karierę przerwała niekorzystna zmiana regulaminowa. Na początku lat trzydziestych zakaz startu dla kobiet rozciągnięto na wszystkie oficjalne turnieje. Taylour nie zrezygnowała z żużla. To żużel zrezygnował z niej. Kobieta nie zniknęła jednak ze świata sportu, a jedynie zamieniła dwa kółka na cztery. O jej niesamowitej smykałce do wysokich prędkości świetnie świadczy fakt, iż w wyścigach samochodowych radziła sobie wcale nie gorzej niż na motocyklu. Dlaczego jej historię wspominamy dziś tak rzadko? W czasach równouprawnienia płci jej biografia wydaje się przecież niemal perfekcyjnym materiałem na szkolną lekturę. Kobieta wygrywająca z mężczyznami na ich terenie. Wyrzucana drzwiami, wchodząca oknem. Z jakiego powodu o niej zapomniano? Cóż, nie od dziś wiadomo, że nie istnieje na świecie maksyma mająca mniej wspólnego z rzeczywistością niż wyświechtane "nie łączmy sportu z polityką". O ile zaś jazda na żużlu wychodziła Taylour bardziej niż przyzwoicie, o tyle wybory światopoglądowe podejmowała ona wprost fatalne. W latach trzydziestych otwarcie deklarowała poparcie dla brytyjskiego ruchu faszystowskiego. Po wybuchu drugiej wojny światowej została za to internowana. Wyszła na wolność dopiero w 1943 roku i od razu wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Dziś, blisko 100 lat po debiucie Taylour na owalnym torze, żużel wygląda już znacznie inaczej. Czarny sport stał się o wiele bardziej kolorowy i różnorodny. Tyczy się to także płci zawodników. Choć kobiety w ścisłej światowej czołówce wciąż jeszcze nie oglądaliśmy, to coraz śmielej pukają one do bram speedwaya. Przed dwoma laty Niemka Sindy Weber została pierwszą żużlowczynią, której udało się zadebiutować w polskich rozgrywkach ligowych.