Motor Lublin nie miał w tym roku wychowanków w składzie. O sile na torze stanowiła armia zaciężna. Osobny temat stanowią silniki w motocyklach żużlowców nowego mistrza Polski. Wiele z nich należało do Michała Marmuszewskiego, który pojawił się na rynku speedway rok temu i nie zwalnia tempa. To on stał za błyskiem Buczkowskiego Kibice doskonale pamiętają ubiegłoroczny błysk Krzysztofa Buczkowskiego, który w decydujących meczach Motoru jechał na silnikach MMX, czyli jednostkach napędowych, które wyszły spod ręki Marmuszewskiego. Ten sprzęt zrobił różnicę, Buczkowski zrobił różnicę, a Motor zdobył srebro. Teraz wygląda to jeszcze lepiej. Z silników MMX korzysta pół drużyny Motoru. Mają je Jarosław Hampel, Dominik Kubera i Maksym Drabik. Oczywiście każdy z nich ma też innych dostawców sprzętu, ale Marmuszewski jest dla nich ważny. Ważna przesiadka Hampela na MMX Hampel, kiedy po pierwszym finałowym biegu (trzecie miejsce z bonusem) poczuł, że na silniku od Flemminga Graversea nic wielkiego nie zrobi, przesiadł się na sprzęt Marmuszewskiego i zebrał 11 punktów z bonusem w pięciu biegach. Dwa z nich wygrał. W tym raz z Bartoszem Zmarzlikiem. Ta decyzja o włożeniu innego silnika do ramy była strzałem w dziesiątkę. To była taka zamiana na wagę tytułu. Marmuszewski do żużla przyszedł z crossu, gdzie miał wielu klientów, a specjalizował się w tuningu zawieszenia. Zanim zaczął robić silniki dla speedwaya, pytał się swojego teścia Piotra Więckowskiego o etat w Motorze. Usłyszał, że jak się wykaże, to dostanie. Teraz już tego etatu nie potrzebuje, bo radzi sobie świetnie. Jego firma ma wielu klientów. Nie tylko w Motorze. Marmuszewskiego wprowadzał Filip Inżyniera z Lublina wprowadzał na żużlowy rynek Jacek Filip, który w przeszłości współpracował z Graversenem, Otto Weissem czy Joachimem Kugelmannem. Filip tak mówił nam wiosną o współpracy z Marmuszewski. - Mam już swoje lata, a nie zamierzam zabierać wiedzy do grobu. Michał kiedyś zadzwonił, poprosił o pomoc. Zimą byłem u niego, omówiliśmy pewne tematy i niuanse. Cały czas jestem też na telefonie. Rynek tunerski jest ciężki, a mnie zależy na tym, żeby Michał się na nim utrzymał. W każdym razie w Lublinie mają powody do radości, bo Motor zrobił złoto, a człowiek stamtąd dołożył do tego nawet nie cegiełkę, lecz cegłę. Czytaj także: Siedem lat i wystarczy. Trener swojego syna