Moda na medialną poprawność sprawiła, że słuchając wypowiedzi obecnych gwiazd światowego żużla, często można zasnąć. Przy Sławomirze Drabiku nudzić się było nie sposób. Potrafił imponować na torze, ale też z kamienną miną lub promiennym uśmiechem wprawiać w osłupienie dziennikarzy podczas wywiadów. Na pytanie o to jak wygląda życie żużlowca? Odparł: Zawody, ostro w beret, zawody, ostro w beret... Zagadnięty zaś: Jak chodzą motory? Odpowiedział: Brrr, brym, brym bryyyymmm. Największe owacje dla Drabika Dwukrotnie został indywidualnym mistrzem Polski (1991 i 1996) i raz wicemistrzem (1997), świętował zdobycie Złotego Kasku (1991) i mistrzostwo kraju w parach z Sebastianem Ułamkiem (2006). Przede wszystkim poprowadził zaś częstochowski Włókniarz do trzech medali DMP, w tym tego najcenniejszego - złotego (1996). Potrafił zaistnieć nawet na międzynarodowej arenie, chociaż w latach 90-tych polscy żużlowcy, znacznie odbiegali od zagranicznych pod względem jakości sprzętu. W 1992 roku, podczas finału indywidualnych mistrzostw świata, jako jedyny pokonał późniejszego mistrza - Gary’ego Havelocka. W 1996 roku razem z Tomaszem Gollobem i Piotrem Protasiewiczem zdobył drużynowe mistrzostwo świata, a rok później jako stały uczestnik rywalizował w cyklu Grand Prix (11. miejsce). Chociaż wzorem cnót nigdy nie był (w 1995 toku np. stracił prawo jazdy za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu i przez rok nie mógł się ścigać), dla częstochowskich kibiców na zawsze pozostanie bożyszczem. Gdy w czasach przed pandemią Włókniarz zrobił w Hali Częstochowa efektowną przedsezonową prezentację, to największych owacji nie zebrali ani Leon Madsen, ani Fredrik Lindgren, a właśnie Drabik. Zrobił z syna mistrza świata Pod koniec kariery zmagał się z ogromnymi problemami osobistymi w relacjach z żoną. W 2006 roku np. oskarżyła go o uwięzienie i przykucie na kilkanaście godzin łańcuchem do ramy łóżka, a następnie odwołała zeznania. Po zakończeniu ścigania, samodzielnie zajął się prowadzeniem kariery swego syna - Maksyma. Doprowadził go do tytułu młodzieżowego indywidualnego mistrza świata, a potem ich drogi się rozeszły. Dziś ze sobą nie rozmawiają. Spytany ostatnio przez nas o to jak widzi przyszłość Maksyma, wracającego w tym roku do żużla po rocznym zawieszeniu za złamanie procedur dopingowych, w Motorze Lublin stwierdził: Jest dorosły, sam decyduje. Ja nie chcę tego komentować. Nawet szefów Włókniarza z ksywkami nie oszczędził Drabik pracuje obecnie w częstochowskim Włókniarzu, gdzie zajmuje się szkoleniem młodzieży. Ma specyficzny styl pracy z juniorami. Rad udziela im często w sposób bardzo dosadny lub ironiczny, ale to działa. Włókniarz ma dziś najlepszych juniorem w kraju, czego dowodem było młodzieżowe drużynowe mistrzostwo Polski wywalczone w minionym sezonie. Swym podopiecznym i innym ludziom ze świata żużla uwielbia nadawać ksywki. Jeden z młodych adeptów, który dopiero przymierza się do zdawania licencji, już ochrzczony został np. mianem "Gustlika", bo na treningi przywozi go ojciec zabytkowym motocyklem z czasów II wojny światowej. Józef Kafel, z którym wspólnie poprowadzą drużynę U24 to "Kaszpirowski" (ma manierę poprawiania okularów), a szkoleniowiec pierwszej drużyny Lech Kędziora to "Beenhakker". O prezesie Włókniarza nie mówi inaczej, tylko "Chajzer" (ze względu na to, iż podobnie jak prowadzący wielu teleturniejów w TVN i Polsacie, lubi chodzić w butach wyjściowych z wydłużonymi szpicami), a wiceprezes Eltrox Włókniarza, Jaromir Jarząb, to "Komisarz Ryba" (w jego twarzy można się doszukać podobieństwa do Jerzego Stuhra, grającego taką rolę w filmach "Killer" i "Killerów dwóch"). Marcin Najman zorganizuje mu turniej? Mimo, iż Drabik jest wielką legendą Włókniarza, dużego turnieju pożegnalnego nigdy mu nie zorganizowano. Ostatnio jego przyjaciel - Marcin Najman (były zawodnik MMA i jeden z włodarzy kontrowersyjnej federacji MMA VIP, zajmującej się organizacją gal freak show fight), przedstawił pomysł, aby taką imprezę zorganizowano w tym roku. Klasyczny turniej miałby być okraszony specjalnym wyścigiem, w którym wzięliby udział: Najman, Drabik, Joe Screen (inna legenda Włókniarza) i prezes klubu Michał Świącik. Najman do udziału w ściganiu chciałby zaprosić Andrzeja Gołotę. Najman i Drabik dobrze znają najlepszego w historii polskiego boksera wagi ciężkiej. Kiedyś w trójkę pojechali do siedziby najlepszego żużlowego tunera świata, Ryszarda Kowalskiego, który tylko pod warunkiem, że po silniki przyjedzie Gołota, zgodził się przygotować sprzęt najwyższej klasy dla Maksyma Drabika, To pozwoliło karierze młodego żużlowca nabrać tempa.Jubilatowi z okazji urodzin składamy najserdeczniejsze życzenia, przy okazji przypominając jego niektóre, oryginalne, wypowiedzi: O torach: - Jakie tory sprawiają Ci najwięcej trudności? - Kwadratowe. O imprezie: - Jaka jest najlepsza impreza według dwukrotnego indywidualnego mistrza Polski? - Najlepsza impreza jest po wypiciu trzech litrów whisky na głowę. O kandydacie do "dzikiej karty" na Grand Prix we Wrocławiu: - Wskazałbym na Matysiaka (Leszka zawodnika Śląska Świętochłowice - przyp. red.), z nim było by najlepsze show. Raz w lidze gościu wyjechał do biegu bez plastronu. Pamiętam, że kiedyś jeździliśmy w Tarnowie, a on pod taśmą pojawił się bez kasku. Cofnął go kierownik startu. Na pewno Matysiaka będzie brakować w GP we Wrocławiu. O alternatywie: - Jeśli nie żużel to co? Jak myślisz, czym byś się zajmował? - Pewnie zbieraniem butelek. O obcokrajowcach: - Co sądzisz o pomyśle, aby w polskich klubach mógł startować tylko jeden obcokrajowiec? - Wolałbym się na ten temat nie wypowiadać, bo w tym roku najdalej za granicą byłem w Zielonej Górze. O torze w Zielonej Górze: - Czy pamięta kiedy ostatnio zdobył szesnaście punktów w lidze? - To musiało być zaraz po wyzwoleniu, wtedy tor w Zielonej Górze był jeszcze zaminowany. Przed półfinałem kontynentalnym w 1999 roku Lublanie: - O torze w Lublanie wiem tylko tyle, że jest tak przyczepny, iż wystają tylko kaski zawodników. O swojej postawie: - Co się stało? Czemu taka słaba postawa na torze? - Wytrzeźwiałem. W temacie nadużywania alkoholu: - Panie Sławku, czemu tak często słyszy się o sprawach alkoholowych, których pan jest głównym bohaterem? - A, bo może jakiś sponsor od wina się zakręci... Przed, rozgrywanym w upale, finałem IMP: - Panie Sławku, można powiedzieć, że jest Pan czarnym koniem zawodów... - Jest za gorąco, żeby być czarnym. Po karambolu, w którym nabawił się kontuzji kręgosłupa (w trakcie pobytu w szpitalu): - Jak się pan czuje? - Jest fajnie, dużo mnie tu szprycują. W kwestii Grand Prix: - Czy będzie pan atakował GP? - No pewnie, GP a potem tytuł! Nie ma pierdzenia w kijek.