Wojciech Kulak, Interia: W Polsce jeżeli myślimy o Austrii, błyskawicznie do głowy przychodzą nam nazwiska skoczków i innych znanych sportowców zimowych. Ty jednak zamiast nart wybrałeś motocykl bez hamulców i z naprawdę dobrym skutkiem ścigasz się na żużlu. Skąd ten pomysł? To rodzinna pasja? Daniel Gappmaier, obecnie najlepszy austriacki żużlowiec: - Tak jak mówisz, niestety czarny sport w mojej ojczyźnie nie jest aż tak bardzo popularny. Jestem więc pierwszy w rodzinie, który spróbował sił w sportach motorowych. Pokochałem je od najmłodszych lat. Wszystko zaczęło się od zwykłego roweru górskiego, potem pojawił się motocross, aż wreszcie przesiadłem się na motocykl żużlowy. Pierwsze zawody oglądałem w telewizji i od zawsze mnie fascynowały. Praktycznie co roku nie mogłem doczekać się też turniejów organizowanych w St. Johann im Pongau, gdzie znajduje się najbliższy tor. No właśnie, tory. Iloma czynnymi obiektami może pochwalić się w tym momencie Austria? - Według moich wyliczeń, to trzema. Do pięciu razy w roku rozgrywane są na nich zawody w klasycznej odmianie żużla. Poza tym posiadamy jeszcze kilka obiektów, na których uprawia się ice speedway (żużel na lodzie - dop.red.). Stadiony mamy już odhaczone. Co więc możesz powiedzieć o zawodnikach? Chyba zbyt wielu konkurentów w kraju to niestety nie masz... - Niestety taka prawda, bo poza mną sport ten uprawia raptem czterech żużlowców, którzy parę razy w roku znajdą się w obsadzie jakiegoś turnieju. Są też oczywiście ludzie traktujący speedway jako hobby, oni jednak nie zamierzają ryzykować zdrowiem i się ścigać o stawkę. A więc w twoim kraju zdecydowanie więcej jest chociażby skoczni narciarskich niż zawodników ścigających się po owalnych torach. Jak myślisz, ta sytuacja niebawem ulegnie zmianie czy młodzież niezbyt chętnie garnie się do żużla? - W tej chwili naprawdę ciężko cokolwiek przewidzieć, ale napawa mnie optymizmem fakt, że mamy w Austrii dwa solidne kluby. Niestety na tym kończą się dobre wieści, ponieważ nikt z lokalnych dzieciaków nawet nie ma pojęcia o takim sporcie jak żużel, więc ciężko będzie ich zachęcić do podjęcia rękawic. Tak jak powiedziałeś na wstępie, u nas liczą się przede wszystkim sporty zimowe i to tam można zobaczyć największą liczbę aktywnych chłopaków. Z racji tak małej liczby żużlowców, na mistrzostwa Austrii chyba nawet nie macie co liczyć... - Niestety takie są obecne realia. Organizowane są za to turnieje, w których zapraszani są zawodnicy z innych państw i obsada nie wygląda wcale tak ubogo. Zdecydowanie lepsze to niż nic. Stadiony są chętnie oblegane przez kibiców? - Mamy dość sporą liczbę pasjonatów zakochanych w tym sporcie, lecz liczbowo nie robi to szału w porównaniu do zimowych dyscyplin. Jeżeli miałbym oszacować, to w klasycznej odmianie żużla na trybunach potrafi zasiąść od 1000 do 1500 widzów. Znacznie lepiej sprawa ma się z ice speedwayem, bo tam w porywach jest ich osiem tysięcy. To musi robić wrażenie. Taka, a nie inna pozycja żużla w Austrii to też pewnie ogromny kłopot dla twojej kariery, ponieważ brakuje zapewne bogatych sponsorów i specjalistów od przygotowania sprzętu. - Dokładnie. W tym momencie ciężko znaleźć profesjonalnego mechanika, nie mówiąc już o trenerze. Ja i moi koledzy z toru musimy więc po prostu uczyć się na błędach. Nasza przygoda ze speedwayem wygląda obecnie tak, że podróżujemy i dajemy z siebie wszystko, bo nic innego nam nie zostało. Jak wygląda twoje zaplecze sprzętowe? Najlepsi z najlepszych chyba nawet nie liczą ile silników znajduje się w ich garażu. Dla ciebie pewnie każdy jeden jest jak wygrany los na loterii. - W najlepszym okresie sezonu miałem dwie jednostki napędowe. Jeden silnik tuningowany był w Anglii, a drugi pochodził ze Słowenii. To właśnie na tym drugim przejechałem ostatnio kilka imprez i jestem z niego naprawdę zadowolony. W dzisiejszym żużlu niestety liczą się przede wszystkim pieniądze. Poza uprawianiem sportu pracujesz gdzieś na pełen etat czy masz to szczęście, że masz jakieś odłożone fundusze? - Wcześniej co prawda przez pięć lat udawało mi się jeździć w lidze brytyjskiej w barwach Berwick Bandits. Potem przeszedłem na moment do Swindon Robins, lecz obecnie nie mam już wizy więc o zarabianiu z żużla nie ma obecnie mowy. Aktualnie pracuję na pełen etat jako dekarz, a ścigam się tylko i wyłącznie w weekendy. Znajdujesz w tym wszystkim czas na w miarę regularne treningi? - Jedynie to chyba w marcu, żeby dobrze wejść w rok po przerwie. Po rozpoczęciu sezonu w zawodach ścigam się tak naprawdę z marszu, ponieważ nie mam aż tyle wolnego czasu. Czujesz się osobą rozpoznawalną w swoim mieście? Krajem, jak wiadomo, rządzą sportowcy zimowi. - Znają mnie tylko pasjonaci żużla. Szczerze mówiąc, to mieszkańcy mojego miasta nawet nie wiedzą czym się dokładnie w życiu zajmuję. Kiedy zawodowo przez te kilka lat jeździłem w Wielkiej Brytanii, to wszyscy robili wielkie oczy i zastanawiali się jak to tak można zarabiać pieniądze na samej jeździe motocyklem. Naprawdę byli w wielkim szoku! Za granicą jeździłeś nie tylko w Wielkiej Brytanii, bo twoje nazwisko znalazło się w obsadzie paru międzynarodowych imprez. Ludzie będący na miejscu nie dziwili się, że w zawodach bierze udział człowiek z Austrii, która z żużlem ma obecnie niewiele wspólnego? - Niektórzy mylili kraje i myślałem, że przyjechałem z Australii (śmiech)! Tak, to dla nich niewiarygodne, iż człowiek pochodzący z takiego kraju, gdzie nie ma praktycznie żadnego porządnego zaplecza, potrafi ścigać się na solidnym poziomie. Od sezonu 2022 cykl Speedway Grand Prix ma nowego promotora - amerykańskie Discovery. Gigant obiecuje w przyszłości nowe lokalizacje i co ty na to, by Austria zorganizowała jedną z rund? Na razie jest to oczywiście gdybanie i coś w stylu marzenia ściętej głowy, ale jeśli turniej rzeczywiście miałby miejsce, to gdzie twoim zdaniem powinien być on zorganizowany? - To byłoby naprawdę coś wspaniałego i wyjątkowego nie tylko dla mnie, ale i dla wielu ludzi związanych z tym sportem. Myślę, że dałoby to radę zrobić na wspomnianym przeze mnie torze w St. Johann im Pongau. To świetny obiekt, który może gościć wielkie imprezy. Może wtedy żużlem zainteresowałoby się mnóstwo nowych osób. Na sam koniec zarzucę klasykiem i zapytam o twoje żużlowe marzenia. Chciałbyś kiedyś spróbować sił w lidze polskiej jeśli udałoby się znaleźć odpowiednie wsparcie? - Nie będę oryginalny i powiem, że chcę wygrywać wszystko co tylko się da. A co do waszego kraju, niezbędne jest posiadanie odpowiedniej liczby bogatych sponsorów. Tylko albo aż tego potrzebuję, by zbliżyć się poziomem do najlepszych z najlepszych. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata