Finał IMP kojarzony jest z wielkim świętem polskiego żużla. Dla wielu zawodników - zwłaszcza w dawnych czasach - zdobycie złota na krajowym podwórku było niemal na równi z tytułem mistrza świata. Było wielu takich, którzy przez całą karierę o to walczyli, a jednak nie dali rady. Nawet Bartosz Zmarzlik pierwsze złoto zgarnął dopiero rok temu, będąc już dwukrotnym mistrzem świata. Jako że o rozstrzygnięciach decydował jeden dzień, de facto dwie godziny, wielokrotnie obserwowaliśmy w finałach wielkie niespodzianki. Takimi należy bowiem określić zwycięstwa Adama Skórnickiego, Tomasza Jędrzejaka, a nawet Szymona Woźniaka. Niektórzy mówili, że to minus jednodniowych turniejów. Wygrać może ten, który wcale nie jest najlepszy, a ma po prostu "dzień konia". - Rozumiem argumenty obu stron. Turniej IMP to jednak jakaś tradycja i na pewno rzesza osób się do tej formuły przyzwyczaiła. Czasem warto jednak coś zmienić, a ja jestem zwolennikiem takich działań. Niby to ciekawe i nieprzewidywalne, że czasem w jednodniowym finale może zwyciężyć jakiś czarny koń, na którego zupełnie nikt nie stawiał. Wiemy jednak, że często zdarzały się sytuacje, w których ktoś jechał świetnie całe zawody i jeden defekt odebrał mu pewny medal. To też nie jest do końca sprawiedliwe - tłumaczy nam Wojciech Dankiewicz. Cykl turniejów mamy od dawna Były menedżer Polonii Bydgoszcz zaproponował także pewne ciekawe rozwiązanie, które mogłoby jeszcze bardziej zminimalizować ryzyko zdobycia złota przez przypadkowego zawodnika. Można by w końcowej klasyfikacji nie liczyć najsłabszego występu danego żużlowca. Co więcej, cykl turniejów tylko teoretycznie jest nowością. Jeśli dobrze się przyjrzymy, od dawna nie wystarczy tylko finał, by być mistrzem. - Warto dać szansę tej formule. Zobaczymy, jak się sprawdzi. Jeśli nie wypali, zawsze przecież można wrócić do tej starej. Przecież tak na dobrą sprawę, to IMP od dawna jest cyklem. Żeby pojechać w finale, trzeba przejść rundy eliminacyjne, więc nikt nie wejdzie do czołowej szesnastki totalnie przypadkowo. Można na dodatek pomyśleć też nad czymś takim, że np. najsłabsza runda nie będzie liczyć się w końcowym rozrachunku? Opcji jest sporo, a próbować zawsze warto