W zasadzie niemal pewne jest, że ktoś z tego dwumeczu i tak będzie lucky loserem. W pierwszym spotkaniu Orzeł wygrał dziesięcioma punktami. Falubaz może, ale wcale nie musi tego odrobić. Przede wszystkim ewentualne wygranie dwumeczu będzie swoistą karą, bo wówczas w półfinale trafi się na bardzo rozpędzoną Polonię Bydgoszcz, głównego faworyta rozgrywek. Raczej nierealne jest za to rozwiązanie, w którym lucky loserem stanie się ktoś z dwójki Landshut Devils - Wybrzeże Gdańsk. Niemcy przegrali u siebie 40:50, a do tego mają mnóstwo kontuzji. Gdańszczanie w dwumeczu ulegli Polonii aż 19 punktami. Z takim balastem trudno wierzyć w bycie lucky loserem. Co zrobi Falubaz? Stare powiedzenie mówi, że aby być najlepszym, trzeba pokonać najlepszych. Jeśli spadkowicz z PGE Ekstraligi naprawdę myśli o błyskawicznym powrocie, to nie może kalkulować. Prędzej czy później przecież i tak zapewne trafi na Polonię. Jeśli jednak Falubaz przegra dwumecz z Orłem, ale będzie lucky loserem, to pojedzie z Wilkami Krosno. Czyli tak czy inaczej przed nimi bardzo trudna przeprawa. Ewentualne odrobienie strat i wysoka wygrana nad Orłem byłaby dla Falubazu korzystna z jednego powodu. Wysłaliby rywalom jasny komunikat: liczymy się. Wobec wielu ostatnich dziwnych sytuacji, niektórzy przestali Falubaz poważnie traktować w kontekście awansu. A to wciąż zespół - jak na ten poziom - naszpikowany dużymi, znanymi nazwiskami. Czytaj też: Nie będą po nim płakali. Mają dość ojca