Ukraina była zawsze raczej taką żużlową egzotyką. Nigdy zawodnicy z tego kraju nie rywalizowali o czołowe lokaty w mistrzostwach świata, rzadko w ogóle pojawiali się na wyższych szczeblach walki o te trofea. Wydawało się, że może kimś takim będzie Aleksandr Łoktajew, ale on trochę zatrzymał się w rozwoju. Poza tym to zawodnik, który do końca sam nie wie, jaki kraj chce reprezentować. Jeździł zarówno jako Ukrainiec, jak i Rosjanin. Łoktajew ma już jednak 30 lat. Kilka lat temu całkiem nieźle prezentował się również Andriej Karpow, który przez moment był naprawdę czołową postacią Falubazu Zielona Góra, jeżdżącego przecież w Ekstralidze. Potem jednak Karpow gdzieś przepadł. Zdarzył mu się też straszny upadek w Grudziądzu, po którym obawiano się o jego życie. Na szczęście wyszedł z tego i wrócił na tor. Czy jednak kiedykolwiek wróci na poziom sprzed lat? To już raczej wątpliwe, choć teoretycznie możliwe. To będzie ich nowa gwiazda? Co ten chłopak wyprawia! Obecnie na coraz lepszego żużlowca wyrasta Marko Lewiszyn z Unii Tarnów. Już w zeszłym roku jeździł naprawdę solidnie. Teraz wygląda jeszcze lepiej. W niedzielę podczas ligowego meczu w Gnieźnie był właściwie jednym z liderów swojej drużyny. Imponował kapitalnymi szarżami po zewnętrznej. Docenili go nawet miejscowi kibice, od których dostał sporo oklasków. A widać, że Lewiszyn ma jeszcze rezerwy. Poza tym to dopiero 24-letni zawodnik. Wszystko przed nim w tym sporcie. A pamiętajmy, że jest jeszcze złote dziecko ukraińskiego żużla, czyli Nazar Parnicki z Unii Leszno. Ten chłopak kapitalnie zadebiutował w PGE Ekstralidze, kiedy to na "dzień dobry" wygrał dwa i na torze wyglądał jak stary wyjadacz. Potem przytrafiła mu się kontuzja i nieco spuścił z tonu. To jednak ledwie 17-letni zawodnik z naprawdę potężnym talentem. Wielce prawdopodobne, że Ukraina ma przed sobą najlepsze żużlowo lata w swojej historii.