Bartosz Zmarzlik ma 121 punktów w klasyfikacji Grand Prix i 15 punktów przewagi nad ścigającym go duetem Fredrik Lindgren, Robert Lambert. O ile jednak w pierwszych sześciu turniejach Polak był skuteczny i zaliczył sześć finałów, o tyle ostatnie jego występy były już przeciętne. Polski klub szykuje prawdziwą rewolucję. Padają konkretne nazwiska Zmarzlik dopiero na ósmym miejscu Pojawił się problem z doregulowaniem silników Ryszarda Kowalskiego. Zmarzlik w dwóch ostatnich turniejach dołożył 17 punktów. Najgroźniejsi rywale po 34. Gdyby ułożyć klasyfikację wyłącznie za dwa ostatnie turnieje, to Polak zajmowałby miejsca 8-9 ex equo z Maciejem Janowskim. Tak źle u Zmarzlika już dawno nie było. W sobotniej rundzie GP Polski we Wrocławiu Zmarzlik korzystał z silników Ryszarda Kowalskiego, ale wiemy, że jest o krok od podjęcia decyzji o zmianie tunera. 4-krotny mistrz świata nie zrezygnował z testów silników Petera Johnsa. Sprawdził sprzęt Anglika w kwalifikacjach i pierwszym biegu GP Wielkiej Brytanii w Cardiff, a teraz korzysta z niego na treningach. Próbuje rozgryźć silniki Johnsa, bo zdaje sobie sprawę, że dalsze stawianie na Kowalskiego może sprawić, iż spadnie z pierwszego miejsca na podium. Do końca trzy rundy, a jeśli rywale będą dalej odrabiać straty w tym tempie, to wyprzedzą go już za tydzień w Rydze, w GP Łotwy. Zmarzlik szuka nowych silników. Nie tylko Johns Przy czym silniki Johnsa nie są jedynym pomysłem Zmarzlika na rozwiązanie problemów. Kolejnym ma być sprzęt od trzeciego tunera. Nie wiemy tego na pewno, ale wiele wskazuje na to, że chodzi o Briana Kargera. Kiedyś na silnikach Duńczyka Nicki Pedersen zdobył dwa razy tytuł mistrza świata. Karger może być znakomitym wyborem na turniej o GP Danii w Vojens, bo trudno przewidzieć, czy Zmarzlik zaryzykuje z nowymi silnikami w Rydze. Dla Zmarzlika całe to zamieszanie z silnikami jest kłopotliwe. Z Kowalskim współpracuje od lat i bardzo się do tego układu przyzwyczaił. Problemy z regulacjami silników RK Racing pojawiły się już w sezonie 2023. Już wtedy mówiono, że Zmarzlik zdobył złoto dzięki umiejętnościom, bo sprzęt miał słaby. Z silnikami Kowalskiego jest jeden problem Silniki Kowalskiego nie są złe, ale bardzo czułe i trudno je wyregulować. To są bardzo mocne silniki. Niektórzy żartują, że są one tak mocne, że mogłyby pociągnąć za sobą kilka wagonów naładowanych węglem. Wystarczy jednak drobny błąd (złe ciśnienie w oponie, nieodpowiedni nastaw zapłonu lub dyszy) i jedzie się z tyłu. Zmarzlikowi ostatnio te błędy zdarzają się częściej. Być może chodzi o pogodę. Kłopoty Zmarzlika zaczęły się, gdy zrobiło się cieplej. Do połowy czerwca jeszcze wszystko nieźle funkcjonowało, ale później sprawy się skomplikowały. Zmarzlik słabo wypadł w finale Speedway of Nations, położył rundę GP w Cardiff, kiepsko pojechał w meczu wyjazdowym Orlen Oil Motoru Lublin we Wrocławiu, wreszcie przegrał rywalizację o złoto w IMP. Vaculik wygrał na Kargerze, Zmarzlik też spróbuje Polak bardzo poważnie potraktował wszystkie sygnały ostrzegawcze, stąd testy silników Johnsa, które zaczęły się w Cardiff. Pomysł z silnikami mógł się wziąć, stąd, że z tych samych zaczął korzystać Martin Vaculik, kolega Zmarzlika z czasów wspólnej jazdy w ebut.pl Stali Gorzów. Vaculik na Kargerze wygrał GP we Wrocławiu i tak, jak w poprzednich rundach męczył się okrutnie, tak teraz był niesamowicie szybki. Inna sprawa, że we Wrocławiu Zmarzlikowi niewiele zabrakło do tego, by pojechać w finale. Zaczął od zera, ale potem się pozbierał. W półfinale odpadł, bo poluzował mu się łańcuch. Po prostu któryś z mechaników nie dokręcił należycie koła. W każdym razie defekt nie był związany w żaden sposób z pracą silnika. Co nie zmienia faktu, że inni zaczynają Zmarzlikowi sprzętowo uciekać i jeśli on jakoś temu nie zaradzi, to piątego złota w tym roku nie będzie.