Mecz w Częstochowie pokazał, że w sporcie żużlowym ogromną rolę odgrywa szczęście, które sprawia, że drużyna słabsza, mająca zaledwie trzech wartościowych zawodników, może jednak wygrać. Włókniarz pokonał mistrza Polski, ale częstochowianom pomógł pech w postaci upadku Tony'ego Rickardssona. Od początku meczu na torze trwała zacięta, zażarta rywalizacja, o czym świadczy 7 remisów w pierwszych dziesięciu biegach. Ku zaskoczeniu kibiców, to goście byli zespołem bardziej wyrównanym i lepiej poukładanym, mimo, że startowali osłabieni brakiem kontuzjowanego Janusza Kołodzieja, za którego zastosowano tzw. zastępstwo zawodnika. W III biegu kapitalnym atakiem "po dużej" Grzegorz Walasek minął Jacka Golloba. Dwa biegi później indywidualny mistrz Polski doznał jedynej w tym meczu porażki. Przy wyjściu z drugiego łuku pierwszego okrążenia, Tony Rickardsson znakomicie wykorzystał to, że "Greg" zawędrował pod samą bandę i przedarł się na pierwszą pozycję. W VI wyścigu Jacek Gollob i Grzegorz Rempała wyszli ze startu najlepiej i prowadzili podwójnie, ale błąd starszego z braci Gollobów, spowodował, że za jednym zamachem na jednym łuku minął ich Rune Holta. Kluczowy dla losów pojedynku okazał się wyścig XII, w którym Sebastian Ułamek nie zdołał wykontrować motocykla, powodując groźnie wyglądający karambol. Po upadku w tym biegu Tony Rickardsson nie wyjechał więcej na tor, z czego skwapliwie skorzystali gospodarze, przechylając w końcówce losy pojedynku na swoją korzyść. Wiadomo, że w przypadku Rickardssona skończyło się na silnych potłuczeniach, natomiast u Sebastiana podejrzewano złamanie żebra. Załamany takim obrotem sprawy był Szczepan Bukowski: - Przegraliśmy wygrany mecz. Gdyby Tony pojechał jeszcze trzy razy i za każdym razem byłby chociaż drugi, to wynik byłby taki sam, ale na naszą korzyść. Również dyrektor częstochowskiego klubu, Lech Małagowski stwierdził, że szczęście było po stronie Złomreksu Włókniarza: - Wygraliśmy dzisiaj, bo sprzyjało nam szczęście, którego zabrakło nam w Bydgoszczy. Co poradzić, taki jest żużel. Zwycięstwo gospodarzom zapewnili Sullivan i Walasek, którzy w ostatnim biegu pokonali podwójnie osamotnionego Grzegorza Rempałę. We Włókniarzu funkcjonowały tylko trzy ogniwa - Sullivan, Walasek i Holta, którzy łącznie wywalczyli aż 41 z 46 punktów całego zespołu! Cieniem samego siebie był Sławomir Drabik, po Ułamku widać było skutki kontuzji odniesionej w Bydgoszczy, a częstochowscy juniorzy po raz kolejny udowodnili, że Ekstraliga to dla nich za wysokie progi. Unia okazała się zespołem lepiej poukładanym, każdy zawodnik walczył i co ważne zdobywał punkty. Szyki mistrzom Polski pokrzyżowała kontuzja Rickardssona. Gdyby nie to, tarnowianie najprawdopodobniej zawieźliby do Małopolski całą pulę... Po meczu zadowolony ze swojego występu był Grzegorz Walasek: - 13 punktów i bonus to bardzo dobry wynik z tak silnym przeciwnikiem. Tor dzisiaj był bardziej twardy niż zwykle, dlatego w wyścigu V zaskoczył mnie Tony, który był po prostu lepiej dopasowany do toru. Promieniał ze szczęścia "ojciec zwycięstwa" Włókniarza, Australijczyk Ryan Sullivan, zdobywca kompletu punktów: - Czy jestem zadowolony? Oczywiście, bo komplet punktów zawsze cieszy. Teraz czeka nas mecz w Toruniu. To będzie bardzo trudne spotkanie, bo Apator jedzie ostatnio bardzo dobrze. Mecz z Unią miał być dla Włókniarza meczem prawdy. Biorąc pod uwagę styl w jakim częstochowianie osiągnęli zwycięstwo, to prawdę o Włókniarzu chyba najlepiej przemilczeć... Włókniarz zawodzi w tym sezonie i z obecną dyspozycją będzie miał poważne problemy, by włączyć się do rywalizacji o jeden z medali DMP. Bartłomiej Romanek, Częstochowa Zobacz wyniki i zdobywców punktów ostatnich spotkań żużlowej ekstraligi