Wolta Lamberta ruszyłaby lawinę Szef For Nature Solutions Apatora Toruń był w piątek najszczęśliwszym człowiekiem w Polsce. Kiedy informował o przedłużeniu współpracy z Patrykiem Dudkiem o kolejne dwa lata uśmiech nie schodził mu z twarzy. W tym samym czasie, gdy Przemysław Termiński otwierał szampana po dobiciu targu z reprezentantem Polski, paru prezesów musiało siarczyście kląć pod nosem i nanosić korekty na swoje listy życzeń. U wielu z nich Dudek był jedynką. Apator odpalił bombę w dość nieoczekiwanym momencie. Jesteśmy tuż przed najważniejszą fazą sezonu, zawodnicy są na etapie zbierania ofert i dopiero zaczynają tankować busy do pełna, żeby ruszyć w objazdówkę po kraju. A, że paliwo coraz droższe, inflacja szybuje do góry, to i żużlowcy uwzględniają w swoich żądaniach konkretne podwyżki. Zresztą wiele razy już przekonaliśmy się, że akurat dla żużlowców nie ma rzeczy niemożliwych, dobry pretekst, żeby wskoczyć na autostradę i pojechać parę kilometrów dalej po złotówkę więcej zawsze się znajdzie. W Toruniu logiczny ciąg przyczynowo skutkowy po zaklepaniu Dudka raczej nie spowoduje, że kandydaci do jazdy w Apatorze będą mijać się w drzwiach gabinetu pani Ilony Termińskiej. No chyba, że w całej misternie budowanej konstrukcji ktoś naruszy jeden klocek, a wtedy lawina ruszy ze zdwojoną siłą. Taki konkretnym ruchem tektonicznym mogłoby być wyjęcie Roberta Lamberta, który kończy jazdę na U24, ale sezon ma znakomity i nikt nie wyobraża sobie, żeby nie poszedł w ślady Dudka. Sęk w tym, że do Brytyjczyka wzdycha Jakub Kępa z Motoru Lublin i póki nie doszło do podpisania dokumentów, nie można niczego przystemplować na sto procent. Ale okej, zakładamy, że do trzęsienia ziemi z udziałem Lamberta nie dojdzie i jeśli dorzucimy do tego zestawu ponoć dogadanego już Emila Sajfutdinowa, to baza jest solidna. Pod warunkiem, że PZM uchyli Rosjanom z polskim obywatelstwem furtkę na starty w lidze. Na razie ban jest bowiem permanentny. Nikt też nie odważy się podziękować wychowankowi - Pawłowi Przedpełskiemu, który prezentuje się na dwa uda, albo się uda, albo się nie uda, ale z racji pochodzenia i braku solidnych Polaków na rynku, gorące krzesło mu nie grozi. Prosta dedukcja wskazuje, że na wylocie z Apatora jest Jack Holder. Zawodnicy raczej liczyli się z tym, że sezon 2021 będzie dla nich małym castingiem, że najsłabsze ogniwo, jak niegdyś w teleturnieju prowadzonym przez Kazimierę Szczukę będzie zmuszone odejść. Padło na Jacka, który ma w tej chwili najsłabszą średnią i nijak nie idzie go wpasować do zespołu po wejściu na seniorkę Lamberta. No chyba, że ten wykona nagłą woltę, to wówczas istnieje opcja na powrót do rozmów z Holderem. Holder nie będzie czekał w blokach Pan Termiński od dawna snuje plany o potędze Apatora, a Jack w formie z tego roku nie daje żadnej gwarancji, że cudownie się odrodzi. Trzeba też pamiętać, że juniorzy Apatora nie są żadnym wsparciem, a w takiej konfiguracji mocna piątka seniorów jest jedynym panaceum na zamaskowanie niedoskonałości tej formacji. Całkiem niedawno taki model sprawdzała Fogo Unia Leszno po odejściu Bartosza Smektały i Dominika Kubery. Kibice w Toruniu nie szczędzili nawet żartów w sieci, że przed sezonem działacze Apatora wysadzili z siodła nie tego Holdera. Nawiązując do wskrzeszenia Chrisa w Arged Malesie i falującej dyspozycji Jacka. Młodszy z australijskich braci położył Aniołom kilka meczów, raził chimerycznością i nie dał podstaw, żeby znów otrzymać angaż w drużynie złożonej z samych gwiazd. Biorąc pod uwagę fakt, że z Dudkiem, Sajfutdinowem, Przedpełskim, For Nature Solutions Apator potrzebuje za Lamberta niezłej strzelby na U24, koncepcja z Holderem w Toruniu nie jest możliwa nawet w przypadku gdyby Emil występował w PGE Ekstralidze z polską licencją. Sam zawodnik nie zgodzi się także na rolę koła ratunkowego i czekanie w blokach, co stanie się z Rosjanami, albo rywalizowanie o skład. Jack sezon może i ma kiepski, ale nazwisko Holder wciąż sporo waży, zwłaszcza, że mówimy 26-latku, więc zawodniku jeszcze bardzo perspektywicznym. Chętnych na jego usługi w PGE Ekstralidze nie braknie, dlatego żużlowiec nie będzie rozdzierał szat z powodu ucięcia związku z Apatorem. Dla kibiców byłby to koniec pewnej epoki, bo nazwisko Holder po kilkunastu latach i to w odstępstwie zaledwie roku definitywnie zniknęłoby z toruńskiego parku maszyn. Rok temu manatki zwinął Chris, a teraz przyszłaby kryska na Jacka.