Partner merytoryczny: Eleven Sports

Hitowy transfer upadł, nie ma głośnego odejścia z Motoru Lublin. "Bez sensu napisane"

Sebastian Zwiewka

Wiktor Przyjemski był o krok od powrotu do Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Hitowy transfer indywidualnego mistrza świata juniorów przekreśliła porażka bydgoszczan w finale Metalkas 2. Ekstraligi. Po awansie miał wrócić pomóc swojej drużynie na torach PGE Ekstraligi. Jeden z miejscowych dziennikarzy napisał na X, że Przyjemski mocno przeżył ten przegrany dwumecz. Na trybunach miał się rozpłakać. Zapytaliśmy o to 19-letnią gwiazdę Orlen Oil Motoru Lublin.

Wiktor Przyjemski
Wiktor Przyjemski/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

Transfer Przyjemskiego do Polonii był dograny już od kilku dobrych tygodni. Zawodnik ustalił warunki kontraktu w Lublinie na sezon 2025, jednak w umowie pojawił się zapis, że jeśli bydgoszczanie awansują do PGE Ekstraligi, to będzie mógł swobodnie odejść. Gdy tylko pozwala na to czas, Przyjemski pojawia się w klubie i na meczach. Był obecny m.in. na trybunie głównej podczas finału. - Zapłakany oglądał końcówkę meczu. Jerzy Kanclerz poinformował, że wstępna umowa Polonii z Wiktorem przestaje być aktualna - napisał na portalu X Jakub Stykowski, dziennikarz "Gazety Pomorskiej".

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław. Skrót meczu/Polsat Sport/Polsat Sport

Żużel. Transfery. Wiktor Przyjemski nie wróci do Polonii Bydgoszcz

Po turnieju Grand Prix w Toruniu Przyjemski spacerował z pucharem i medalem za zdobycie tytułu Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Zapytaliśmy go o to, czy rzeczywiście tak mocno przeżył porażkę Polonii w finale. - Nie, to akurat jeden redaktor bez sensu o tym napisał, ale faktycznie, nie byłem zadowolony, bo mój klub kolejny rok z rzędu nie awansował do PGE Ekstraligi. Jestem i dalej będę w Lublinie starać się zdobywać jak najwięcej punktów - powiedział Przyjemski.

Menedżer żużlowca - Marek Ziębicki niedawno w mediach zasugerował, że za rok Wiktor już tak długo nie będzie czekać na awans Polonii
. - Wiadomo, że nie ma co czekać za długo, ale zobaczymy, jak będzie. Na razie nie chcę mówić, kiedy mogę wrócić do Bydgoszczy. Mam przed sobą jeszcze przyszły sezon. Jestem kibicem Polonii. Uważam, że dwuletnie kontrakty z zawodnikami, to strzał w dziesiątkę prezesa Jerzego Kanclerza - stwierdził sam zainteresowany.

Żużel. Wiktor Przyjemski mistrzem świata juniorów

W piątek nasz rozmówca przypieczętował tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Toruńska Motoarena stała się magicznym miejscem dla Polaków. To właśnie na tym torze złote medale zdobywali: Bartosz Zmarzlik (w kategorii seniorów) i Mateusz Cierniak (w kategorii juniorów). Teraz do kolegów dołączył Przyjemski. - Ostatnie rundy są w Toruniu, więc można świętować. Jakoś za bardzo nie lubię tutaj jeździć, ale w piątek pokazałem, że potrafię - podkreślił.

Po turniejach w Mallili oraz Rydze przewaga Przyjemskiego nad drugim Nazarem Parnickim wynosiła 8 punktów. Dawało mu to spory komfort. Czy podczas zawodów w Toruniu reprezentant Polski chociaż przez chwilę pomyślał sobie, że może to się nie udać? - Zadanie było ciężkie, bo musiałem wejść do finału. Przed półfinałem pojawił się stresik. Cieszę się ze swojego sukcesu, życzę dużo zdrowia Jakubowi (Krawczykowi - dop. red). Słyszałem, że są dosyć poważne skutki tego upadku - dodał 19-latek.

Sobotnią rundę Grand Prix najlepszy junior na świecie oglądał już tylko z perspektywy trybun. Po zawodach przyznał nam, że regularna jazda w cyklu jest jego marzeniem
. - Wydaje mi się, że każdy tak młody zawodnik, jak ja, myśli tylko o jeździe w "dorosłym" Grand Prix. Nie inaczej jest ze mną, ale spokojnie. Małymi krokami do przodu - podsumował Przyjemski.

Młody zawodnik nie ma czasu na świętowanie, bo już o godz. 19:15 Orlen Oil Motor Lublin zmierzy się w pierwszym meczu finałowym PGE Ekstraligi na wyjeździe z Betard Spartą Wrocław.

Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Wiktor Przyjemski i Tomasz Gapiński./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Wiktor Przyjemski podczas kwalifikacji SGP2 w Toruniu/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem