Transferem Grigorija Łaguty do Motoru Lublin dokładnie pięć lat temu żyła cała żużlowa Polska. Rosjanin, który wkrótce miał zakończyć karę zawieszenia za przekroczenie przepisów antydopingowych dogadał się z beniaminkiem PGE Ekstraligi będąc wcześniej "po słowie" z Krzysztofem Mrozkiem, prezesem ROW-u Rybnik. Tak rozpętała się wielka burza. Łaguta złapany przez antydopingówkę Wszystko zaczęło się w 2017 roku, a dokładnie 11 czerwca. Po jednym z meczów ligowych ROW-u Rybnik Grigorij Łaguta został złapany na przekroczeniu przepisów antydopingowych. W jego organizmie stwierdzono obecność melodinum, czyli substancji zabronionej. 6 lipca został oficjalnie zawieszony, a na nic zdało się badanie próbki "B", która potwierdziła pierwotny wynik. Rosjanin został zawieszony na dwa lata. To był początek problemów, w jakie wpadł ROW Rybnik. Po pierwsze drużyna straciła swojego lidera. Po drugie - najważniejsze, rybniczanom odjęto punkty, co w finalnym rozrachunku poskutkowało spadkiem z ligi. Co ciekawe, klub z Rybnika od samego początku stał po stronie swojego zawodnika. Bronił go, wspierał i zaufał, że ten przyjął niedozwoloną substancję w sposób nieświadomy. Prezes Krzysztof Mrozek otwarcie przyznał, że poczeka dwa lata na Łagutę, a ten skończywszy okres zawieszenia wróci do drużyny i pomoże jej wrócić do Ekstraligi. Początkowo wydawało się, że tak cała sprawa ostatecznie się zakończy. Tymczasem im bliżej końca zawieszenia, tym coraz głośniej mówiło się o możliwym transferze Rosjanina do innego klubu. - On musi jeździć w Rybniku. Musi odpracować za to w jakie kłopoty nas wplątał, gdzie się przez niego znaleźliśmy. Jeśli Łaguta nie będzie startować w Rybniku w przyszłym roku, to zostanie przeze mnie zabity - mówił żartując w sierpniu 2018 roku prezes Mrozek. Zrobili z niego Judasza. Polski gwiazdor chce wrócić do domu [FELIETON] Tak Rosjanin wystawił ROW do wiatru W 2019 roku beniaminkiem PGE Ekstraligi był Motor Lublin. Klub miał wielki apetyt na utrzymanie, choć eksperci nie dawali im na to szans. Prezes Jakub Kępa robił więc wszystko, aby pomóc swojej drużynie. I tak oto wpadł na pomysł transferu Grigorija Łaguty. Przekonał go wielką kasą, jaką na tamten czas otrzymał żużlowiec. Nieoficjalnie mówiło się o 800 tysiącach złoty za podpis pod kontraktem, 8 tysiącach złoty za każdy zdobyty punkt oraz 6,5 tysiącach złotych zwrotów kosztów przyjazdu na mecz. - Niezmiernie miło nam poinformować, że osiągnęliśmy porozumienie z Grigorijem Łagutą. W nadchodzącym sezonie pojedzie w naszych barwach podczas rozgrywek PGE Ekstraligi. Oficjalnie Grigorij dołączy do drużyny w dniu otwarcia drugiego okienka transferowego - 15 maja - takiej treści komunikat wystosował klub z Lublina 7 lutego 2019 roku. W środowisku zawrzało. Puste obietnice znanego polityka? Klub miał przejść rewolucję Prezes nazwał go "perfidną ruską świnią" Cała sytuacja wywołała olbrzymi szok w Rybniku. Prezes Mrozek nie szczędził ostrych słów. - Perfidna ruska świnia - mówił wówczas w emocjach. Ostatecznie za swoje słowa musiał później przeprosić. Łaguta tym ruchem wystawił ROW do wiatru i po raz drugi postawił klub w bardzo trudnym położeniu. Na stałe trafił na czarną listę Krzysztofa Mrozka. O ile w Rybniku mogli mówić o wielkim rozgoryczeniu, o tyle w Lublinie bili brawa swojej nowej gwieździe. Łaguta szybko zaaklimatyzował się w nowej drużynie i walnie przyczynił się do sensacyjnego utrzymania w lidze przez Motor Lublin.