Po nudnym jak flaki z olejem turnieju finałowym SGP2, licznie zgromadzeni fani na Motoarenie mieli nadzieję na to, że w sobotę najlepsi seniorzy świata nie zawiodą i przynajmniej oni sprezentują im fantastyczne ściganie. Poza tym kibice w biało-czerwonych szalikach liczyli na happy-end, czyli dwa medale dla naszego kraju. Złoto już kilkanaście dni wcześniej zapewnił sobie już Bartosz Zmarzlik. Pozostała więc kwestia brązu, na który szanse mieli Patryk Dudek oraz Maciej Janowski. Wychowanek Falubazu Zielona Góra niestety szybko wypisał się z walki o upragnione podium, ponieważ nie zdołał awansować choćby do półfinału. Triumfator tegorocznego turnieju w Teterowie zupełnie nie potrafił spasować się z domowym torem (w tym roku reprezentował barwy For Nature Solutions Apatora) i w dodatku zawody zakończyły się dla niego nieprzyjemnym upadkiem po kontakcie z Jasonem Doyle’em. Na szczęście zupełnie inaczej wiodło się Maciejowi Janowskiemu. Kapitanowi Betard Sparty po paru kiepskich ostatnich występach groził nawet spadek z elitarnego cyklu. On nic sobie jednak z tego nie robił i w pewnym stylu przy wsparciu kilkudziesięciu tysięcy polskich gardeł awansował do półfinału. W nim co prawda przeżywał drobne kłopoty, lecz w końcówce przeprowadził udany atak i zameldował się w decydującej gonitwie wieczoru. Jeszcze przed wielkim finałem w boksie wrocławianina wystrzeliły już korki od szampanów, gdyż czwarte miejsce Daniela Bewleya w odsłonie numer 22 oznaczało że już żaden kataklizm nie będzie w stanie odebrać Janowskiemu upragnionego medalu indywidualnych mistrzostw świata. 31-latek oczywiście nie zamierzał na tym poprzestać i miał jeszcze apetyt na triumf w rundzie. Summa summarum świetnie spisujących się reprezentantów naszego kraju i będącego w formie Leona Madsena pogodził Martin Vaculik. Słowak pomimo iż sportowo wypadł z elitarnego cyklu, pokazał organizatorom że w przyszłym roku stała dzika karta należy się mu jak psu buda. Dla kibiców nie było to jednak najważniejsze, ponieważ po wielkiej fecie triumfatora nadszedł czas na wyjątkowy moment, czyli wręczenie złotego medalu Bartoszowi Zmarzlikowi oraz brązowego krążka Maciejowi Janowskiemu. Po zawodach swój mały wyścig rozpoczęli kibice, którzy stadionowy parking opuszczali do późnych godzin nocnych. Zdecydowanie było warto, bo za nami jeden z najwspanialszych wieczorów w historii polskiego żużla. Powtórka z rozrywki w przyszłym roku? Bierzemy to w ciemno! Czytaj także:Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczyłWitali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata