Starszy z braci Pawlickich z pewnością nie będzie dobrze wspominał sobotniego Memoriału Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim. Turniej zaczął od dwóch zer, a gdy już jechał po pierwszą trójkę, to miał ogromnego pecha. Zsiadając z motocykla wyraźnie było widać, że kuleje, a następnie wycofał się z dalszej jazdy. - Gdy wciągnie ci nogę pod hak przy ponad 100 kilometrach na godzinę, to ma prawo coś się stać - mówił nam młodszy brat Piotr. Nie miał nic do stracenia. Zacisnął zęby i podjął rękawicę Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Zawodnik niezwłocznie poinformował, że nie zdiagnozowano żadnych złamań, a stopa jest tylko stłuczona. Gorzej, że mowa o prawej nodze, która jest trzymana na wspomnianym haku. Żużlowcy w ten sposób sterują motocyklem i to właśnie ona jest kluczowa. Dwa dni później musiał się jednak stawić w Opolu, gdzie organizowano Złoty Kask. Od kilku lat się przyjęło, że są to krajowe eliminacje do mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Stawka jest zatem wysoka, a kolejna okazja dopiero za rok. Pawlicki zagryzł zęby i wystąpił w tym turnieju. Ryzyko się opłaciło. Nawet Zmarzlik nie dał mu rady Były wicemistrz Polski zaczął w piorunującym stylu, bo od trzech zwycięstw. Pokazał plecy nawet Bartoszowi Zmarzlikowi, który swoją drogą zanotował wyjątkowo bardzo słaby jak na siebie występ. Kamery telewizyjne pokazywały jednak Pawlickiego między biegami, który musiał ściągać prawego buta i chłodzić kontuzjowaną stopę. Ból cały czas dawał o sobie znać, lecz Polak nie dał za wygraną. Choć ostatnie dwie gonitwy nie były już tak okazałe, to Pawlicki znalazł się na podium. Lepsi okazali się tylko i wyłącznie Dominik Kubera oraz Kacper Woryna. Trzecie miejsce w Złotym Kasku oznacza, że będzie mógł powalczyć w rundach kwalifikacyjnych o awans do cyklu Grand Prix oraz Tauron Speedway Euro Championship. 32-latek wielokrotnie powtarzał, że jego marzeniem jest reprezentowanie Polski na arenie międzynarodowej. Strzelają im kości na zawołanie. Boją się o jedno Niektórzy jednak twierdzą, że najpierw powinien skupić się na ustabilizowaniu swojej dyspozycji w rozgrywkach ligowych. W ubiegłym roku zszedł do pierwszej ligi i wyszło mu to na dobre. Został drugim najskuteczniejszym zawodnikiem i przez długi czas spekulowano, czy powinien znaleźć się w kadrze na żużlowy mundial. Prawdziwy test ma jednak nastąpić w PGE Ekstralidze, czyli w tegorocznym sezonie. Istotną kwestią są także kontuzje, które wręcz trzymają się braci Pawlickich. Sezon dopiero się zaczął, a obaj już nabawili się pierwszych urazów. W Zielonej Górze wierzą jednak, że limit pecha się wyczerpał, bo kontuzja jednego z liderów w trakcie sezonu będzie mieć znaczący wpływ na układ tabeli. Szczególnie, gdy mowa o Falubazie, który ma walczyć o utrzymanie.