Do sukcesu zabrakło Pana drużynie tylko kilku punktów. Byliście blisko pokonania Szwecji. Co zdecydowało o porażce? Chris Harris: - Baraż w Lesznie był bardzo wyrównany. Tylko Australijczycy od początku odskoczyli i nie było szans na ich pokonanie. Stoczyliśmy walkę ze Szwecją i z Danią. Mało brakowało, a to my bylibyśmy szczęśliwi. Nasza drużyna jest jednak obecnie bardzo młoda. Koledzy muszą jeszcze troszkę pojeździć w imprezach tej rangi. Takie doświadczenia będą procentować. Szkoleniowcy zdecydowali o powołaniu znacznie młodszych zawodników na tegoroczny Puchar. Zabrakło choćby Scotta Nichollsa, który był nawet kapitanem reprezentacji. Jak Pan ocenia to posunięcie? - Walczyliśmy zarówno w półfinale, jak i w barażu. Nie udało się, ale nie można mówić o zupełnie nieudanym występie. Byliśmy o krok od awansu. Młodzi muszą kiedyś zacząć startować i nabierać doświadczeń. W finale spotkają się Polacy, Australijczycy, Szwedzi i Rosjanie. Kogo upatruje Pan w roli faworytów? - Na pewno Australijczycy podczas barażu pokazali, że w Lesznie czują się świetnie. Nie mogło być mowy o pokonaniu ich, bo byli szybcy i skuteczni. Polacy w półfinale błysnęli formą, a do tego jadą na własnym obiekcie i przed własną publicznością. Rosjanie zaskoczyli wszystkich bezpośrednim awansem, więc wszystko mogą zrobić. Trudno wytypować faworyta. Każdy może stanąć na podium, więc zawody będą bardzo interesujące.